poniedziałek, 6 lipca 2015

Informacje

Krótka notka informacyjna !

Zdezerterowałam i przeniosłam się na
Wattpad'a:

tu mnie znajdziecie → https://www.wattpad.com/user/Inpu_chan

poniedziałek, 16 marca 2015

Oneshot - ,,Pianista"

Po dłuższej przerwie (dobra bardzo długiej) wstawiam oneshota. 
Miałam jakiś chwilowy przypływ weny i samo się napisało. 
Oddaje go w wasze ręce, chociaż wątpię by ktokolwiek tu coś jeszcze czytał xD
Są duże szanse, że pojawią się nowe rozdziały ,,Trapped in the past" bo 
zostało mi kilka w zapasie, jak kogoś to interesuje to informuje.
Manami-chan
-------------------------------------------------------------------------

Koniecznie włączamy utworek  >> KLIK <<



,,Pianista”  


               Dźwięki fortepianu rozbrzmiewały w pomieszczeniu wypełniając je pięknem melodii Chopinowskiego marszu żałobnego. Nie była to jednak melodia przytłaczająca czy też smętna ,nie przywodziła na myśl śmierci ani rozpaczy. Wzbudzała w sercu swego rodzaju nostalgie , była jak ciche pożegnanie obarczone obietnicą powrotu. Pianista w wielką lekkością przesuwał palcami po klawiszach nadając jej właśnie takiego wyrazu. Wkładał w grę wszystkie swoje uczucia , niepewność , gorycz, strach , tęsknotę ale było coś jeszcze co czyniło ją wyjątkową. To osoba dla której grał i to czym ją darzył pozwalało mu na tworzenie tej magii. Grał dla niego i tylko to się liczyło. Za każdym razem gdy to robił dbał oto by muzyka przekazała wszystkie jego odczucia przenikając zmysły drugiego chłopaka. Tym razem chciał się pożegnać , tak jak robił to zawsze gdy on jechał do szpitala. Robił to w obawie że szatyn może już z niego nie wrócić, jednocześnie wierząc, iż nie jest to ostatnie pożegnanie.

- Aki grasz to zawsze gdy mam tam jechać ...w zasadzie słyszę te melodie bez przerwy i nigdy nie mogę zrozumieć co sprawia ,że mam ochotę nigdy od ciebie nie odchodzić.- cichy szept wkradł się w takt melodii.

- Jest tak wyjątkowa bo gram ją dla ciebie- wyznał nie przerywając swojej wędrówki po klawiszach.

- To.. takie niedorzeczne. . beze mnie brzmiała by tak samo - Kąciki ust pianisty uniosły się lekko do góry ,układając się na wzór smutnego uśmiechu.

 - Mylisz się ..bez ciebie jestem niczym , moja gra jest niczym , jest pusta, jest tylko niepotrzebnym śmieciem - Szatyn poczuł jak jego serce ściska niewyobrażalny żal i złość.

 - Nie mów tak.. . To...to za duża odpowiedzialność.- wyznał.

- To coś co wiąże cie ze mną. Choć żegnam cie tyle razy to nigdy nie będę w stanie zrobić tego po raz ostatni. Będę cię żegnał wciąż i wciąż na nowo nie żegnając cie wcale . A to nigdy nie pozwoli ci odejść bo czy mógłbyś odejść bez pożegnania? - Oczy szatyna szkliły się od łez ,warga drżała lekko a palce dłoni zaciskały się kurczowo na rękawie pianisty.

- Co zrobisz gdy , gdy ja jednak odejdę .. gdy nie będę mógł pożegnać się z tobą?- Chłopak zadał pytanie lecz bał się usłyszeć odpowiedzi.

- Będę grał dalej ... będę żegnał każdą cząstkę ciebie dzień w dzień . Każdą po kolei do końca mojego życia. - Aki nie mógł powstrzymać łez , to co usłyszał było najpiękniejszą a zarazem najokropniejszą rzeczą jakiej mógł się spodziewać.

- To okrutne ..To brzmi jak przekleństwo. Nie móc o mnie zapomnieć.. - Chłopak nie chciał by właśnie taki los przytrafił się jego ukochanemu. Nie chciał by pogrążył sie w wiecznym żalu. Przerażała go myśl, iż to wszystko jest tak prawdopodobne.

- Nie chce o tobie zapomnieć , bo bez ciebie nie ma mnie ,nie ma mojej muzyki. Było tak i jest odkąd cie poznałem. - tej prawdy nie dało się zmienić nie dało się zmienić uczuć pianisty choćby Miki bardzo tego pragnął.

- Aki ja.. wiesz że zostało mi bardzo niewiele czasu..białaczka.. ona mnie wyniszcza.. boje się ,boje ..ja nie chce cię zniszczyć nie chce zniszczyć twojego życia. Błagam.... zapomnij o mnie.- wyszeptał łamiącym się głosem , nie potrafił już powstrzymać łez. Pozwolił więc swobodnie spływać im po nieludzko białych policzkach. Palce pianisty zatrzymały się odnajdując swoje miejsce na twarzy szatyna. Starły delikatnie mokre kropelki opuszkami palców.

-Nie mogę .. a to dlatego że za mocno cie kocham.- Wyznał spoglądając z czułością w jego tęczówki 

Nikt nie mógł pojąć ogromu tego uczucia nawet on sam.
Miki był dla niego całym światem, jego światem ,który dzień po dniu wyniszczała choroba. Aki doskonale zdawał sobie z tego sprawę . Nie był ślepy, był bardziej świadomy niż sam Miki. Ale mimo to nie chciał uciec od bólu i poczucia straty jakiego będzie musiał doświadczyć. Sądził iż to mała cena w zamian za miłość szatyna.

- Aki.. - tylko tyle zdołał powiedzieć szatyn. Nadmiar emocji który panował w jego sercu nie pozwalał mu na nic więcej .

- Chce żebyś mi coś obiecał...obiecaj mi ,że zawsze bez względu na okoliczności na twojej twarzy będzie widniał uśmiech. Nie chce widzieć twoich łez ,zwłaszcza gdy to ja jestem ich powodem. Nie zasługuje na łzy - Szatyn był zszokowany prośbą Akiego . Ponadto nie był pewien czy będzie w stanie dotrzymać danego słowa.

- Zgoda ..ale uda mi się to tylko wtedy gdy obiecasz mi to samo. A nawet więcej , chce abyś uśmiechał się nawet po moim odejściu-
Pianista nie odpowiedział zamiast tego pochylił się nad szatynem składając na jego ustach pocałunek. Całował go powoli ,jak najczulej tylko potrafił. Palce swoich dłoni wplótł w przydługie kosmyki włosów Mikiego ,bawiąc się nimi. Nie musiał używać słów to w zupełności wystarczyło ,zgadzał się na wszystko.

---------------------------------------------------------------

         Dźwięki fortepianu odbijały się echem od białych ścian pomieszczenia. Melodia ta była dziełem Chopina. Fuernal march rozbrzmiewał wokół lecz było w nim coś innego.
 Niczym nie przypominał dawnego wykonania. Znikła nostalgia, znikła obietnica powrotu. 

Teraz panowała w nim tylko niczym nie przenikniona rozpacz. Uderzenia palców o klawisze straciły swoją lekkość. Sam pianista nie wyglądał już tak jak kiedyś. Z Jego twarzy znikła pasja, a wkradło się zmęczenie i ból. Łzy obficie spływały po bladych policzkach. Nie dotrzymał obietnicy nie był w stanie się uśmiechać. Nie po tym jak jego świat legł w gruzach.

Tamtego dnia szatyn odszedł nie żegnając się z nim. Pianista nie potrafił się z tym pogodzić . Choć minęło tyle czasu on dzień w dzień grał tę samą melodie. Żegnał się ze swoim kochanym Mikim. Obiecał sobie, iż nigdy nie przestanie ,dla siebie, dla Mikiego. Zawsze będzie o nim pamiętał choć niszczyło go to od środka .




niedziela, 7 września 2014

Rozdział 5 ,,Trapped in the past"


Jeeej.. w końcu udało mi się wstawić piąty rozdział.. 
Strasznie dużo roboty mam z poprawianiem błędów, bo ze mnie analfabeta :p 
No, ale w końcu się udało więc wstawiam może ktoś przeczyta.

Manami-chan

************************************************************************************************



,,Trapped in the past”
,,W pułapce przeszłości”

Rozdział 5
,, Przepraszam..ale czy my się znamy?”


          W końcu odważyłem się na to, czego nie miałem odwagi zrobić przez ostatnie lata. Podjąłem taką ,a nie inną decyzje i nie zmienię jej. Byłem pewny tego wyboru nie zamierzałem żałować, nawet gdyby prawda okazała się zbyt bolesna. Teraz już nie ma odwrotu, postawiłem pierwszy krok w stronę swojego celu,  zrobiłem to nie zważając na konsekwencje. Raniąc kogoś na kim mi zależało, widziałem ból malujący się na twarzy Aki’ego na wieść o tym co postanowiłem, widziałem to ,ale nie żałowałem, on musi to po prostu zaakceptować , musi zrozumieć co czułem w przez ten cały czas. Chce aby zrozumiał i pomógł mi w tym, bo tylko on wie dostatecznie dużo. Tak bardzo liczyłem na jego wsparcie...

*****************

- Kei ja... bardzo mi na tobie zależy...nawet nie wiesz jak bardzo, rozumiem ,że musiałeś się czuć okropnie przez Hisakiego, co ja mówię nadal się czujesz.. i naprawdę szanuje twoją decyzje ,ale nie pozwolę żebyś cierpiał! Dopóki tu jestem na wszystkie możliwe sposoby będę ci utrudniał poznanie prawdy, nie dopuszczę do tego byś sobie przypomniał choćbyś miał mnie znienawidzić, nie pozwolę na to zrozumiałeś ?! Nie pomogę ci tak jak zapewne oczekiwałeś ,nie licz na wsparcie w tej sprawie z mojej strony, to deklaracja wojny Kei ochronie cie choćby nie wiem co.- Po policzkach Aki’ego zaczęły  spływać pojedyncze łzy ,pierwszy raz odkąd go spotkałem widziałem  jak płacze.

      W tym momencie uświadomiłem sobie,  że  straciłem coś niezwykle ważnego. To był dla mnie cios, tak bardzo pragnąłem aby Aki stał po mojej stronie w tej walce. Przerażała mnie myśl, że mogę go stracić już na zawsze. Długo biłem się  z własnymi myślami rozważając wszystkie za i przeciw.

Ale przecież już coś  postanowiłem prawda? Teraz nie mogę się  wycofać. Uśmiechnąłem
sie smutno w stronę kuzyna , ścierając kciukiem z jego twarzy słone kropelki.

- Gome..Aki i dziękuje że tak się o mnie troszczysz ,ale ja się nie poddam.... Nie martw się nigdy cie nie znienawidzę nie mógłbym bo.... Kocham Cię Aki, tak bardzo Cię Kocham...... Wybacz mi to że Cię ranie, ale nie potrafię inaczej..- Wstałem z łóżka, schylając się nad nim i pocałowałem pieszczotliwie w czoło,  po czym odwróciłem się na pięcie wychodząc z  pokoju. Potrzebowałem teraz chwili spokoju musiałem sobie wszystko poukładać.

                                                                 **************************
        
        Po dłuższym czasie bezsensownego krążenia po okolicy natrafiłem na stary dziwnie wyglądający park.  Do jego wnętrza prowadziła duża żelazna brama opleciona wijącym się na wszystkie strony bluszczem . Cały teren okalały wysokie porośnięte mchem  mury zza których ciężko było cokolwiek zobaczyć.
Zauroczony z dziwnym uczuciem w sercu przekroczyłem niepewnie bramę, wstępując na jedną z białych wysypanych żwirem uliczek. Szedłem powoli podziwiając stare omszałe dęby oraz liczne krzewy różane. Zapach kwiatów unosił się w powietrzu ,a cykady świerszczy grały wieczorną melodię. Nigdy nie sądziłem, że w Japonii może się znajdować miejsce takie jak to, przypominało ogród ze starej baśni.

    Wywoływało w sercu dziwne uczucie tęsknoty ,które pogłębiało się z każdym postawionym krokiem. Szedłem coraz dalej omamiony urokiem tego miejsca nie patrzyłem gdzie idę i po co po prostu szedłem. Z głuchego otępienia wyrwała mnie dopiero cicha melodia grana na gitarze.
Zaciekawiony skierowałem się w stronę z której dobiegał dźwięk. Moim oczom ukazała się biała marmurowa fontanna a na jej brzegu tyłem do mnie siedział czarnowłosy chłopak .

 To właśnie on grał tę melodie ,która o dziwo wydawała mi się dziwnie znajoma. Podszedłem bliżej zwracając tym   samym na siebie uwagę . Chłopak odwrócił się w moją stronę. W chwili gdy ujrzałem jego twarz, zimny pot oblał moje ciało. Chciałem stamtąd jak najszybciej uciec, ale moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Więc stałem tam trzęsąc się ,a Fuchida Shinji przyglądał mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć ,ale wciąż się wahał. Po dłuższej chwili odłożył gitarę ,wstał powoli kierując się w moją stronę . Nie wiedziałem co robić, bałem się ale nie mogłem uciec, z każdy  jego krokiem moja panika wzrastała. Shinji przystanął pól metra ode mnie, wyciągając w moją stronę rękę , opuszkami palców studiował czerwone ślady na mojej szyi, które sam  zrobił kilka godzin temu. Moje wargi lekko drżały ,a oczy szkliły się od łez, nie uszło to jego uwadze. Uśmiechnął się smutno po czym przeniósł swoje  opuszki  na moje
wargi.

- Keisuke...gome... sprawiłem ci ból...a teraz się mnie boisz..nie powinienem.. chociaż cię SZCZERZE NIENAWIDZE nie miąłem takiego prawa..- zaszokowały mnie jego słowa nie wiedziałem co mogły oznaczać, ale byłem święcie przekonany że Shinji ma coś wspólnego z moją
przeszłością.

 Byłem gotów go o to zapytać, ale nim zdążyłem wydobyć z krtani jakikolwiek dźwięk jego już nie było. Upadłem uderzając kolanami w twardy żwir, czułem się okropnie miałem ochotę zwymiotować. Moje ciało przeszedł dreszcz a spod powiek wyleciały pierwsze łzy znacząc mokre ślady na policzkach.  Muszę jak najszybciej dowiedzieć się co wydarzyło się przez te dwa lata , nie chce się już więcej czuć tak jak teraz.

Jedynym sposobem by czegoś się dowiedzieć jest odwiedzenie miejsca w którym to wszystko prawdopodobnie się wydarzyło. Nie było innej możliwości, tam na pewno znajdę jakieś wskazówki. Chwiejąc się wstałem z klęczek, otrzepałem kolana ze żwiru i ruszyłem w drogę powrotną. Nie byłem pewny czy to dobry pomysł bym spotkał się teraz z Akim , byłem pewny ,że będzie próbował mnie powstrzymać. Jedynym wyjściem z sytuacji jest zwrócenie się o pomoc do osoby , którą w normalnych okolicznościach nie poprosiłbym o pomoc nawet gdyby była ostatnią osobą na ziemi. Ale teraz  nie mogłem wybrzydzać, wyciągnąłem z kieszeni telefon i wybrałem numer do mojej babci.

- oba-sama? wiem że nie powinienem cie,  o nic w życiu prosić, nie ja tego nie chce, ale tym razem potrzebuje pomocy, a ty jesteś jedyną osoba która może mi pomóc. Więc jeżeli kiedykolwiek szanowałaś dziadka proszę pomóż mi...- głos mi sie załamał, z każdą sekundą ciszy moje zdenerwowanie rosło, miałem nadzieje że mimo iż babcia mnie nienawidzi to mi pomoże.

-Keisuke.. pomogę ci ale nie ze względu na dziadka, pomogę ci bo jesteśmy rodziną.- Gdy usłyszałem jej słowa nie mogłem w nie uwierzyć , pierwszy raz słyszałem coś takiego z ust tej kobiety, nigdy nie spodziewałem się, że stać ja na takie coś.
Milczałem nie wiedząc co powiedzieć.

- Ehh.. zapewne jesteś zaskoczony moim zachowaniem, zresztą widać ze ci języka w gębie zabrakło, ale nie dziwie ci się. Przez tyle lat traktowałam cie tak, a nie inaczej obwiniając o różne rzeczy, wyładowywałam na tobie swoją frustracje, widząc na jaką kobieta wyrosła moja córka wiedziałam ,że to przez to ,że byłam złą matką, nie potrafiłam w należyty sposób okazać jej swojej miłości. ..Tym  co mnie złościło było to ,że dziadek to potrafił ,ale zamiast spróbować pomóc naszej córce skupił się tylko i wyłącznie na tobie. Wiem jak kochałeś dziadka i dziadek tez cię  kochał ,a ja   nigdy nie mogłam tego zrozumieć , nie wiedziałam co takiego masz w sobie czego nie ma nasze wspólne dziecko, że tak cie pokochał. Dlatego od zawsze zwracałam uwagę na wszystkie twoje wady by udowodnić mu ,że wcale nie jesteś lepszy od twojej matki. Trwałam w tej zawiści większość mojego życia , ale ostatnimi czasy chyba zrozumiałam to czym kierował się dziadek. Widząc jak moja własna córka traktuje cie w tak rzeczowy sposób stwierdziłam, że dla niej od dawna nie ma ratunku i nawet moja czy dziadka miłość nie byłaby w stanie jej pomóc. Ja chce naprawić wszystkie błędy które wobec ciebie popełniłam..proszę wybacz mi że byłam tak ślepa..-.

    Po moich policzkach po raz trzeci już dzisiaj zaczęły spływać łzy lecz tym razem nie były one wywołane smutkiem, tym razem płakałem ze szczęścia i poniekąd z szoku.


Prawdą było że przez to wszystko o czym wspomniała nienawidziłem jej przez te wszystkie lata  ,ale zawsze gdzieś tam pod tą nienawiścią  pragnąłem  żeby babcia  mnie zaakceptowała, żeby mnie pokochała takiego jakim jestem. Teraz kiedy w końcu spełniło się to moje małe marzenie czułem że zyskałem coś naprawdę ważnego.

-Oba-san...Arigato...- wydukałem podciągając nosem.

- No naprawdę płaczesz? mazgaj . A teraz mów co za przysługa o którą chcesz mnie
poprosić?-.

Wyjaśniłem pokrótce babci gdzie chce sie dostać i jaki mam w tym cel , jak się okazało poprzednia rezydencja w, której mieszkaliśmy nie została jeszcze sprzedana a co za tym idzie zostało w niej całe umeblowanie wraz z większością rzeczy. Działało to na moją korzyść być może uda mi się znaleźć jakieś zdjęcia lub  mój pamiętnik z tamtego okresu.

Jeśli chodziło o dojazd dzieliło mnie od tego miejsca jakieś 3 godziny drogi w jedną stronę, trochę mnie to martwiło, ale jak się okazało i w tej sprawie babcia okazała się pomocna. Prywatny samochód z szoferem , dostarczył mi pieniądze na powrót i klucze do rezydencji jak dla mnie była to lekka przesada, ale nie mogłem narzekać.

  Na miejsce dotarłem w środku nocy ale rezydencja była oświetlona na tyle bym mógł stwierdzić ,iż była nieco mniejsza niż ta którą kupili teraz. Chociaż i tak jak dla mnie zdecydowanie za duża. Bez problemu przeszedłem przez bramę mijając stanowisko strażnika, którego o dziwo na nim nie było, najwyraźniej rodzicie przestali przejmować się tym miejscem.

Bramę,  a sam dom dzieliło jakieś 500 m ogrodu, który po ciemku wyglądał wręcz upiornie, przeszedłem ten kawałek w ekspresowym tempie. Znalazłem się pod dziwami ,otworzyłem je kluczem pamiętając uprzednio by dezaktywować alarm, wszedłem do środka zapalając po drodze wszystkie światła.

Wszystko w środku wyglądało tak jakby ktoś po prostu wyszedł na chwile z domu i zaraz miał wrócić, a nie wyprowadził się do innego miasta. Westchnąłem mimo wszytko to miejsce wydawało mi się całkiem obce, nie pamiętałem nawet gdzie może znajdować się mój pokój.
Szukałem po omacku licząc na łut szczęścia , spacerowałem od jednego pomieszczenia do drugiego, w końcu po niemal 40 minutach trafiłem na coś co przypuszczalnie mogło być moim pokojem. Wskazywała  na to gitara stojąca w koncie oraz mnóstwo papierów nutowych na biurku, po za tym nic co na pierwszy rzut oka było by mi znajome.

 Zważywszy na późna porę i senność ogarniającą mój umysł stwierdziłem ,że poszukiwania zacznę dopiero jutro. Zgarnąłem pościel z łóżka stojącego obok mnie i skierowałem sie w stronę salonu , spanie na kanapie przy włączonym telewizorze było chyba najlepszym rozwiązaniem. Stanąłem u szczytu schodów z zamiarem zejścia na dół , i wtedy poczułem bolesne ukłucie w czaszce.  Złapałem się za skronie . Naszło mnie uczucie ,nie to było bardziej jak wspomnienie, jakbym kiedyś już widział te schody  co więcej jakbym został z nich przez kogoś zrzucony. Czyżbym zaczynał sobie coś przypominać? Ból  tak jak szybko się pojawił tak i szybko ustąpił wraz z tym dziwnym uczuciem, a ja zszedłem jedną ręką trzymając się barierki.

Po tym jeszcze długo nie mogłem zasnąć ,oglądając jakiś program w telewizji starałem się odwrócić myśli od tamtego zdarzenia na schodach.
        
      Obudziłem się późnym południem obolały i głodny ,spanie na kanapie nie było najlepszym pomysłem w moim życiu. Oczywiście w domu ,który stał pusty od dwóch lat nie było ani grama czegoś co nadawało by się do spożycia , jedynym wyjściem było pójście do sklepu. Wziąłem szybki prysznic i przebrałem się w ciuchy znalezione w ,,moim'' pokoju .Ruszyłem w stronę centrum miasta , przynajmniej tak mi się wydawało ,starałem się zapamiętać drogę jadąc wczoraj samochodem.

       Stałem właśnie przed wejściem do jednego z supermarketów dzierżąc w ręce siatkę z prowizorycznym śniadaniem, będąc dumnym z tak przyziemnej rzeczy. Spostrzegłem ,że w moją stronę zbliża się młoda dziewczyna. W pierwszym odczuciu byłem pewny ,że po prostu zamierza wejść do sklepu, ale gdy gestem zaczęła mnie przywoływać tak jakby mnie znała mocno się zdziwiłem. Spojrzałem na nią zdezorientowany, gdy do mnie podeszła.

- Eee.. przepraszam ale czy my się znamy?.- nieznajoma wydawała się rozbawiona moim pytaniem.

- No wiesz co Kei-chan, wiem, że dawno się nie widzieliśmy, ale bez przesady.- Zdziwiłem się jeszcze bardziej skąd ona znała moje imię? Czy to moja znajoma z tamtego czasu? Było mi głupio, że jej nie pamiętałem.

- Ja.. naprawdę przepraszam, ale Cię nie pamiętam..może mnie z kimś pomyliłaś.- wpatrywałem się w nią wyczekująco, dziewczyna intensywnie się nad czymś zastanawiała.

- Czekaj ja się na pewno nie pomyliłam, na pewno poznałabym najlepszego przyjaciela! Nazywasz się Keisuke Hatoyama  i jesteś homo! - zamurowało mnie.

Skąd ona o mnie tyle wiedziała, a jeśli wiedziała coś o mnie to i musiała wiedzieć coś o Shinjim. Złapałem ją za ręce patrząc z nadzieją w jej niebieskie oczy.

- Tak jestem Keisuke, ale naprawdę cię nie pamiętam wybacz mi , tak mi głupio, ale wróciłem tu żeby sobie to przypomnieć więc proszę powiedz mi wszystko co wiesz!.- dziewczyna była lekko skołowana cała sytuacja ale wyglądało na to ,że chyba mi pomoże. Po dłuższej chwili uśmiechnęła się delikatnie.

- Eh., za cholerę nie wiem o co w tym chodzi, ale pewnie jak zamienię z tobą więcej niż dwa zdania to się dowiem. A pomoc ci pomogę bo mimo, że ty nie pamiętasz o naszej przyjaźni to ja tak. Więc na początek jestem Fumiko Atshushi i jestem twoją przyjaciółką ,poznaliśmy się w szkole w dość dziwnych okolicznościach, ale to nie miejsce na taką opowieść. Choć zaprowadzę cię do twojej ulubionej kawiarni.- Fumiko pociągnęła mnie za rękę w bliżej nieokreślonym kierunku, skoro była moją przyjaciółka to chyba mogłem jej zaufać.

- A prawie bym zapomniała jak tam u ciebie i Shinjego wasza miłość kwitnie?.- stanąłem jak wryty ciągnąc za sobą Fumiko. Po mojej minie można było wywnioskować ,że byłem w niezłym szoku, nie przypuszczałem, że łączyły mnie z tym chłopakiem tak zażyłe relacje.

- Ej Kei? co się stało? Zerwaliście? Przecież tak się kochaliście..- problemem nie było to, że zerwaliśmy, problem był taki, że ja  o jego istnieniu w ogóle nie pamiętałem. Teraz zrozumiałem dlaczego Shinji mnie nienawidzi.

- Fumi..ja go w ogóle nie pamiętam... ja.. on mnie nienawidzi bo ja nie pamiętam..gdybyś mi nie powiedziała ,że go kochałem ...nie wiedział bym...że był dla mnie tak ważny.- przyznałem , zagryzając wargę by nie zacząć płakać.

Czułem się okropnie Aki miał racje to cholernie bolało. Fumiko stała w osłupieniu nie mogąc uwierzyć w moje słowa w końcu po dłuższej chwili przytuliła mnie gładząc uspokajająco po włosach.

- Kei, posłuchaj jestem pewna ,że on wcale cie nie nienawidzi za bardzo cię kochał, ja też cię nie nienawidzę mimo ,że mnie nie pamiętasz, jestem pewna ,że miałeś powód żeby zapomnieć więc się nie obwiniaj. A teraz choć opowiem ci o wszystkim co was łączyło zgoda?- Jej słowa dodały mi otuchy, czułem że Fumiko faktycznie jest moją przyjaciółką.

W końcu dotarliśmy do małej kawiarenki na obrzeżasz miasta, usiedliśmy przy jednym ze stolików. Wyjaśniłem Fumiko moją sytuacje to, że nie pamiętam ponad dwóch lat jakby ktoś je po prostu wymazał gumką z mojego życia, oczywiście wspomniałem również o spotkaniu z Shinjim oraz moim kuzynie Akim ,którego jak się okazało Fumiko dobrze znała. Czułem się trochę nieswojo, ona wiedziała o mnie praktycznie wszystko a ja o niej nic.

-Więc od czego by tu zacząć co? Może opowiem ci jak poznałam ciebie i Shinjego co?. -Przytaknąłem.

- Więc zacznijmy od tego ze obaj byliście dość dziwnymi typkami , ty przystojny bogaty  odludek którego prześladują ,a drugi chuligan z patologicznej rodziny uczący się na stypendium, no i też przystojny jak diabli. Na pierwszy rzut oka niby nie było szans żebyście kiedykolwiek zaczęli ze sobą gadać, ba przebywać w jednym pomieszczeniu. Wydawało się nawet ,że Shinji cię nienawidzi ,no wiesz byłeś bogaty miałeś wszystko co chciałeś bez najmniejszego wysiłku  no i miałeś kochającą rodzinę, nikt nie wiedział wtedy ,że to tylko pozory. I pewnie i Shinji by tak myślał gdyby któregoś razu nie zachciało mu się zapalić papierosa za szkołą, pamiętam jak mi to opowiadał mówił wtedy, że nigdy nie zapomni tego widoku jak twój ojciec wyrzuca cię z samochodu   kopie w brzuch jak bezpańskiego psa i tak po prostu sobie odjeżdża. Pierwszy raz w życiu chyba doznał szoku, ba był jeszcze bardziej zdziwiony jak wstałeś otrzepałeś się i jakby nigdy nic  poszedłeś na lekcje.- zaczęła opowiadać Fumiko.

piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 4 ,,Trapped in the past”

Wstawiam czwarty rozdział!
Pokornie proszę o komentarze! Tylko tyle mam dziś do powiedzenia miłego czytania n.n
Manami-chan
************************************************************************************************************



,,Trapped in the past”
,,W pułapce przeszłości”

Rozdział 4

,,Kim ty jesteś?”



              Po ekscesach wczorajszego dnia za cholerę nie chciałem iść do tej pieprzonej szkoły ,  oczywiście Aki’emu wcisnąłem kity, iż poprzedniego  dnia było wprost cudownie, ale z jego miny można było wywnioskować, iż wcale nie zamierza mi  uwierzyć. Nie wiem dlaczego zawsze dobrze wiedział kiedy kłamie, może byłem marnym kłamcą ,a może po prostu tylko jego nie
potrafiłem okłamywać.  Jedna i druga teoria była całkiem możliwa.

Wracając do tematu Aki i tym razem wyczuł ,że coś jest nie tak i na  wszystkie możliwe sposoby próbował ze mnie wyciągnąć jakiekolwiek informacje. Mimo wielu tortur cielesnych                                  ( dop.aut. pozostawię tą kwestie waszej wyobraźni :-) ) i psychicznych nie pisnąłem ani słówka ,nie byłem typem osoby ,która dzieli się swoimi problemami z innymi, zwłaszcza gdy jeszcze sobie z nimi radziłem. Właśnie jeszcze radziłem ,nie miałem zielonego pojęcia na co stać tego chłopaka bałem sie jak daleko może się posunąć by uprzykrzyć mi życie.

 Spotkałem już na swojej drodze wielu prześladowców, ale nigdy jeszcze tak bardzo  się
nie bałem. Ten chłopak był wyjątkowy tak obcy jednocześnie będąc mi  tak znajomym ,aura tajemniczości nie opuszczała go ani na chwile i to właśnie czyniło go niebezpiecznym. W pewien niewyjaśniony sposób przyciągał mnie do siebie. Przez to po prostu nie wiedziałem czego mogę
się po nim spodziewać, w skrócie człowiek zagadka.

  Drżałem na myśl o ponownej konfrontacji z nim, żeby sie uspokoić zazwyczaj ,sięgałem po
papierosy. I tak też było tym razem stałem sobie przed szkołą bezkarnie dopalając już trzeciego z kolei. Przez niego zbankrutuje zwykle ograniczałem się do jednego góra dwóch papierosów dziennie, a dziś to był już mój piąty. Co za ironia losu przez takiego dupka popsuje sobie zdrowie.

 Zgniotłem niedopałka w momencie w którym zadzwonił dzwonek.  Wziąłem kilka głębszych wdechów i ruszyłem w stronę paszczy lwa ,nie  zamierzałem uciekać ,nie byłem tchórzem już dawno temu postanowiłem stawiać wszystkiemu czoła nie zważając na ogrom problemu.
Nie byłem już taki jak kiedyś zmieniłem się , stałem się silniejszy. Przyspieszyłem kroku widząc ,iż wszystkie korytarze opustoszały, pierwszy raz w życiu nie chciałem się spóźnić na lekcje. Zastanawiam sie od kiedy zrobił się ze mnie taki przykładny uczeń, nie było to bynajmniej
spowodowane pociągiem do wiedzy ,raczej po prostu nie chciałem znowu całować posadzki jak wczoraj.

W końcu na horyzoncie pojawił się cel mojej wędrówki , byłem pewny ,że dotrę do niego bez większych problemów. Jakże słono się pomyliłem, w  pewnym momencie pouczyłem uścisk na swoim barku ,a potem zostałem wciągnięty w boczny korytarz.

Wciągnąłem  ze świstem powietrze, gdy moje plecy zderzyły się z twardą powierzchnią ściany. Nie musiałem nawet patrzeć na mojego oprawce by wiedzieć z kim mam odczynienia. Przestraszyłem sie trochę tego co chłopak może mi zrobić zwłaszcza, że w pobliżu nie było nikogo kto mógł mi pomóc w razie potrzeby.

 Byłem świecie przekonany, że nie skończy się to dla mnie dobrze, jakie było moje zdziwienie gdy zamiast jakiegokolwiek uderzenia poczułem delikatny dotyk na swoim policzku. Mój
oprawca opuszkami palców studiował rysy mojej twarzy, wstrzymałem oddech w miejscach w których mnie dotykał odczuwałem przyjemne ciepło. Przyznam ,że byłem lekko skołowany nie przypuszczałem ,że ten chłopak potrafi być tak delikatny.

A to  co zrobił potem zmieniło mój mózg w lepką papkę. Chłopak nachylił się nade mną  owiewając swoim gorącym oddechem moją twarz, nasze usta dzieliły milimetry, które po krótkim czasie zniknęły. Mój oprawca złożył na moich wargach delikatny pocałunek
stopniowo go pogłębiając. Sposób w jaki to robił sprawiał że łzy zaczęły napływać mi do oczu a serce tłukło mi się w piersi.

 To co robił  wypełnione było żalem, smutkiem i bezgraniczną tęsknotą ,tak jakbym był dla niego ważnym skarbem utraconym w przeszłości .Po dłuższym czasie powoli   odsunął sie ode mnie, a ja odważyłem się spojrzeć w jego oczy. W orzechowych tęczówkach widziałem te same uczucia
 ,które okazał mi w pocałunku.

Znów  te oczy wydawały mi się tak znajome tylko nie mogłem sobie przypomnieć skąd je znałem.

- Kim ty jesteś...?- wyszeptałem nie przerywając kontaktu wzrokowego.

Nie mogłem w żaden sposób przewidzieć tego co stało się potem. Zobaczyłem jak w ułamku
sekundy tamte emocje znikają na ich miejsce wkradają się nowe. Najpierw w jego tęczówkach zamigotało niemal niedostrzegalne  rozczarowanie zmieszane ze zrezygnowaniem ,które po chwili  ustąpiło miejsca  niepohamowanej złości.

Następnie poczułem jak jego ręka boleśnie zaciska się na mojej szyi, a łokieć drugiej ręki wbija w brzuch.  Zacząłem łapać spazmatycznie powietrze ,czułem jakby moje płuca płonęły żywym ogniem. Wiedziałem ,że jeśli on nie przestanie to najzwyczajniej w świecie się uduszę. Zrozpaczony próbowałem się wyrwać ,ale nie miałem z nim najmniejszych szans.

W ostatniej chwili usłyszałem jak ktoś coś do nas krzyczy, a później odciąga ode mnie
chłopaka. Osunąłem się po ścianie ,dziękując w myślach bogu za ratunek, uzupełniałem braki tlenu wdychając je zachłannie do płuc.

Gdy doszedłem do siebie mego oprawcy już nie było zamiast niego przede mną
kucał zatroskany Ukyo. Zdziwiło mnie to nie miałem pomysłu  co on tu
mógł robić przecież był barmanem w klubie ,a nie nauczycielem w szkole
chyba ,że mi coś umknęło.

- Keisuke-kun wszystko w porządku?- zapytał. Uśmiechnąłem się blado.

- Tak chyba tak, dzięki za pomoc.. A tak ogóle skąd ty się tu wziąłeś??- od razu przeszedłem do konkretów.

- No nie .a ty od razu wywiad prowadzisz, a gdzie jakieś cześć co tam u ciebie?- zaśmiał się.

Burknąłem coś tylko pod nosem wpatrując sie w niego wyczekująco.

- Dobra, dobra, co ja tu robie najzwyklej w świecie się uczę. Wiesz zazwyczaj od tego jest szkoła. I uprzedzę twoje pytanie tak jestem od ciebie starszy i tak pracuje u Aki’ego chodząc do szkoły.-
zastanowiłem sie nad jego wypowiedzią ale żadne sensowna odpowiedz  nie przychodziła mi do głowy.

- Aha.- wydukałem tylko tępo wpatrując sie w ścianę za nim.  Ukyo parsknął śmiechem.

- Ależ to była elokwentna odpowiedz ,ale mniejsza z tym powiesz mi biedaku czym żeś podpadł
Shinjemu Fuchidzie ,że chciał cię udusić? To największy tyran w szkole  tylko ,że zwykle ucieka się do przemocy psychicznej a nie fizycznej  no chyba że kogoś bardzo nienawidzi. Jak  ty żeś go tak rozzłościł będąc w  szkole dopiero drugi dzień?.- zastanowiłem się przez chwile nad odpowiedzią ale znów nic nie przychodziło mi do głowy.

Za dużo pytań za mało odpowiedzi.

- Nie mam pojęcia, chyba dlatego że żyje..- Mój towarzysz popatrzył na mnie ze zdziwieniem był wyraźnie zaniepokojony moją odpowiedzią.

- Dobra nieważne, zadzwonię po Aki’ego ,żeby cię zabrał do domu bo twoja szyja nie wygląda najlepiej.- nawet nie zdążyłem zaprotestować, a Ukyo już odszedł  z telefonem w ręku.

Pewnie oddalił się tak daleko bym nie słyszał o czym rozmawia z moim kuzynem, nie podobało mi sie to chciałem wiedzieć co mu nagadał, że ten wpadł 15 minut później do szkoły jak huragan. Przecież nic takiego mi się nie stało, przynajmniej w moim mniemaniu.

- Kei-kun! Na miłość boską nic ci się nie stało?- głos Aki’ego rozniósł się po korytarzu.

W błyskawicznym tempie znalazł się nade mną.

- Nic mi nie jest Aki nie musiałeś się fatygować.- odburknąłem uśmiechając się krzywo.

- Taak nic ci nie jest? I mówi to ten który od 45 minut siedzi jak lalka pod ścianą.- powiedział z wyrzutem jednocześnie kucając przede mną.

Wyciągnął rękę w moją stronę , opuszkami palców dotykając mojej szyi.  Syknąłem z bólu, bolało jak diabli tylko czemu nie zauważyłem tego wcześniej.

- Boli?.- zmartwił sie Aki.

- Nie wiesz swędzi.. jak już jesteś to zabierz mnie proszę do domu..- poprosiłem cicho, klnąc na
siebie w duchu ,że znowu proszę go o pomoc nie mogąc dać mu nic
w zamian.

- Oczywiście po to tu przyjechałem ,przecież bym cie nie zostawił. Kei-chan ja zawsze jestem przy tobie żeby ci pomóc i nie chce nic w zamian tak właśnie działa takie coś jak rodzina.-podniosłem na niego wzrok, zastanawiając się dlaczego Aki zawsze wie o czym myślę,
może jest jakimś medium, albo siedzi w mojej głowie i czyta mi w myślach.

Co by to nie było poprawiło mi humor,  zresztą Aki robił to zawsze ,gdy czymś sie trapiłem można by rzec ,że był moim prywatnym aniołem stróżem.
 ********************************************************************************************************

    Leżałem w swoim  łóżku otulony satynową pościelą, ostatnie promyki słońca wpadały  przez okno do pokoju tańcząc w na moich białych włosach i twarzy. Mimo otoczki spokoju jaka panowała wokół ,w mojej głowie kłębiły się tysiące pytań. Kim był Shinji? Dlaczego mnie pocałował? Dlaczego nie mogłem sobie go przypomnieć? Czyżby był moim przyjacielem z okresu który wyparłem z pamięci? Czy zrobiłem coś co sprawiło że mnie znienawidził? Co zamierza?
Ogarnęła mnie frustracja, bo na żadne z tych pytań nie miałem odpowiedzi i nie zapowiadało się żeby tak szybko je poznał. To wszystko miało pozostać zagadką ,aż do odpowiedniego momentu, który wcale nie musiał przyjść tak szybko.

 Westchnąłem i podniosłem się do pozycji siedzącej ,omiotłem spojrzeniem pomieszczenie zatrzymując wzrok na mojej gitarze i nowo zakupionym wzmacniaczu. Kochałem grać na gitarze robiłem to od dziecka, było to moją pasją i sposobem na radzenie sobie z samotnością. Dźwięki gitary stawały się ,dźwiękami mojej duszy, wyrażałem w ten sposób siebie pokazywałem co drzemie w moim wnętrzu. Gdy grałem byłem po prostu sobą i tylko sobą.

Mimo późnej pory wstałem z łóżka chwytając moje cudo, przejechałem pieszczotliwie ręką po gryfie, napawając się jego wyglądem. Włączyłem wzmacniacz i podłączyłem do niego gitarę, uderzyłem w struny uśmiechając się przy tym niczym szaleniec. Zacząłem grać jedną z moich autorskich piosenek, napisaną dawno temu. Pierwsze słowa tekstu wydobyły się z moich ust.


Już niedługo przyjdzie tegoroczna zima
ale ciebie już tu ze mną nie ma.
O czym powinienem myśleć
spędzając ten czas?
Czy mogę myśleć „Chcę cię zobaczyć”?

Na początku się nie lubiliśmy
ale z jakiegoś powodu
zaczęliśmy się spotykać.
Pociągało mnie coś, czego nie mam
i oboje się w sobie zakochaliśmy.

„Bądźmy ze sobą na zawsze”
wiedziałem, że te słowa się nie spełnią.

Idziemy własnymi drogami…
ale nie potrafię wyrzucić cię
z moich myśli.
Gdybyś na koniec jeszcze
raz się odwrócił…
nie potrzebowałbym
nikogo oprócz ciebie.

„Chcę się zobaczyć”,
ale nie wiem
w jakim mieście mieszkasz,
Ani jak ci powiedzieć, co czuję.
Tej zimy…
z kim i jak spędzasz czas?

Czuję ból, kiedy myślę, że pewnie
to tylko ja coś do ciebie czuję.
Beztroski czas i miejsca
słowa i zachowania, w których byłeś.
Kiedy to wszystko odeszło
zdałem sobie sprawę,
jakie to było dla mnie ważne.

W tamtym czasie kochałem...
... być zakochanym...
jednak teraz mogę powiedzieć
że to ciebie kocham.
Patrząc przez okno, chcę wrócić do czasu
kiedy zwyczajnie się śmialiśmy.
Moje płynące łzy topią zimową scenerię
w której cię zobaczyłem.

Już niedługo przyjdzie tegoroczna zima
ale ciebie już to ze mną nie ma.
O czym powinienem
myśleć spędzając ten czas?
Czy mogę myśleć „Chcę cię zobaczyć”?
Zaczyna padać śnieg.

   Wraz z ostatnimi taktami piosenki po moich policzkach zaczęły spływać łzy, zawsze tak samo reagowałem na te piosenkę budziła ona we mnie nieopisane uczucia. Śpiewając ją zawsze miałem wrażenie ,że została  napisana dla kogoś kto był i nadal jest dla mnie bardzo ważny. Być może dla kogoś kogo kiedyś straciłem. Niestety nie pamiętałem czy rzeczywiście tak było nie mogłem sobie przypomnieć bo ja sam chciałem wtedy  zapomnieć o wszystkim co sprawiało mi ból.

Byłem tak pochłonięty rozmyślaniami ,że nie zauważyłem iż jestem obserwowany dopiero ciche westchnienie mojego kuzyna zwróciło na niego moją uwagę. Aki stał w drzwiach pokoju opierając się plecami o drewnianą framugę. Oczy miał zamknięte jakby  jeszcze rozkoszował się usłyszanymi dźwiękami.

 - Proszę zagraj mi coś jeszcze Kei-kun, kocham jak śpiewasz i grasz aż żałuje, że nie pokazać swojego talentu  światu, jesteś samolubny wiesz ?- uśmiechnąłem sie do niego ,ukradkiem wycierając mokre policzki, po których nadal spływały pojedyncze łzy.

- Nie jestem samolubny po prostu nie lubię występować publicznie-. próbowałem się
usprawiedliwić.

Aki podniósł powieki ukazując światu swoje piwne tęczówki. Skierował je w moją stronę przyglądając mi się z uwagą. Zapewne próbował ocenić ile prawdy jest w tym co powiedziałem. Po pewnym czasie doszedł chyba do wniosku ,że może mi zaufać bo uśmiechnął się do mnie ukazując przy tym rząd białych jak śnieg ząbków.

-Dobra wierze ci. Ale mi coś zaśpiewasz prawda? - zapytał z nadzieją w głosie.

- Ty jesteś wyjątkiem od reguły Aki dla ciebie mogę śpiewać choćby i cały dzień.- zapewniłem uśmiechając się figlarnie.

- Hm... chętnie skorzystałbym teraz z takowej oferty ,ale muszę z tobą porozmawiać.-
jego twarz momentalnie przybrała poważniejszy wyraz.

Wiedziałem czego będzie dotyczyć owa rozmowa ,Aki nie był ślepy widział, że mam problemy
w szkole ,a dzisiejsze zdarzenie tylko go w tym utwierdziło. Z ciężkim westchnieniem odłożyłem elektryka na stojak. Usadowiłem się wygodnie na łóżku ,skupiając uwagę na tym co ma do powiedzenia mój kuzyn.

- A więc słucham.- dałem mu znak że może zacząć.

- Zacznijmy od tego, że opowiesz mi wszystko o tym chłopaku który próbował cie udusić.-
skrzywiłem się na myśl o tamtym zdarzeniu.

Zbierałem sie chwile w sobie. Po chwili wahania opowiedziałem w końcu Aki’emu o wszystkich
dotychczasowych konfrontacjach z Shinjim, o tym jak mnie pocałował i o tym co wtedy czułem, o tym że ciągle o nim myślę i, że boje się ponownego spotkania z nim. Aki wysłuchał wszystkiego z uwagą, zastanawiał się chwile nad całą sytuacją ,ale z jego miny można było wywnioskować ,że nie  znalazł żadnego pomysłu na wyjście z  sytuacji. Siedział tak i milczał, a ja zaczynałem tracić nadzieje ,że w jakikolwiek sposób będzie w stanie mi pomóc.

- Wiesz co Aki on...ja go  skądś znam wydaje mi się że był dla mnie kimś ważnym. Ale ja nie
pamiętam..gdybym tylko pamiętał, gdybym tylko wtedy nie zapomniał..gdyby mój brat mi tego nie zrobił...ja...- głos zaczął mi się łamać ,a oczy znów robiły się wilgotne, ostatnio zdecydowanie zbyt często płakałem.

- Dość ! nie wracaj do tego to przeszłość ,Kei to nie powróci, nie mów mi że żałujesz ,że o tym wszystkim zapomniałeś  , tak jest dla ciebie lepiej nie chciałbyś przeżywać tego znowu, ty nie
widziałeś w jakim stanie się znajdowałeś, ja.. nie chce widzieć jak znowu cierpisz..dlatego choćby nie wiem co nie próbuj wracać do przeszłości! Zrozumiałeś !? O tym chłopaku też masz zapomnieć !- słowa Aki’ego rozbrzmiewały w mojej głowie, a ja po raz pierwszy w  życiu
miałem ochotę sprzeciwić się  kuzynowi.

On nie wiedział jak to jest  odczuwać dławiący strach przed  swoim własnym bratem nie pamiętając dlaczego właśnie tak jest. Według Aki’ego Hisaki zabawił sie mną i wykorzystał, czyli najprościej w świecie zgwałcił. Nie miałem podstaw aby mu nie wierzyć lecz miałem przeczucie że jest coś jeszcze co zostało przede mną zatajone.

 Bo czy po zwykłym gwałcie doznałbym takiego szoku by zapomnieć prawie 2 lata swojego życia, tak jakby nigdy się nie wydarzyły? Co ukrywał przede mną Aki i czy w ogóle coś ukrywał.? Dlaczego tak ostro zareagował na Shinjego czyżby coś o nim wiedział? Jeżeli nawet posiadał jakieś informacje to skrupulatnie dążył do tego  bym pozostał w całkowitej niewiedzy tak jak dotychczas.

 Problem polegał na tym ,że miałem dość takiego stanu rzeczy. Nie chciałem bać się własnego brata, chciałem wiedzieć kiedy i dla kogo napisałem większość swoich piosenek i dlaczego wywołują u mnie takie a nie inne emocje, chciałem wiedzieć kiedy i dlaczego zacząłem palić
przecież dawniej nienawidziłem tytoniu , i co najważniejsze chciałem wiedzieć co łączyło mnie z Kawaguchim Shinjim. Nadszedł czas gdy już nie mogę trwać w niewiedzy, trwałem tak zdecydowanie zbyt długo, żyjąc tak jakby  te dwa lata w ogóle nie istniały ignorowałem je
odpychając ten epizod na skraj świadomości.

  Ale teraz nie mogę pozostać obojętny dowiem sie wszystkiego bez względu na cenę jaką
przyjdzie mi zapłacić. Podjąłem właśnie decyzje ,którą zamierzałem wyjawić mojemu kuzynowi i bez względu na jego reakcje nie zmienię swoich zamiarów . Posłałem w stronę Aki’ego wyzywające spojrzenie z moich zielonych tęczówek biło zdecydowanie.

- Aki posłuchaj ,ja ..zamierzam dowiedzieć o wszystkim co wydarzyło się w ciągu tych 2 lat, i nie
obchodzi mnie jak bardzo to może być dla mnie bolesne, bo ja po prostu nie zniosę już tego życia w niewiedzy, ja chce wiedzieć i nie cofnę swojej decyzji.


środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 3 ,,Trapped in the past”

Ohayogozaimas.
Dziś po dłuższym czasie pojawia się trzeci rozdzialik, mimo braku komentarzy i tak jestem zadowolona z liczby odwiedzin. Jak to mówią nie od razu Rzym zbudowano!
Zapraszam do czytania.
Manami-chan
*******************************************************************************

           ,,Trapped in the past”
,,W pułapce przeszłości”

Rozdział 3
,, Ja nie jestem twoja gosposią !”


 Od mojej kłótni z rodzicami ,a tym samym wyprowadzki z domu  minął  już ponad tydzień. W  tym samym  czasie Aki zdążył załatwić wszystkie  formalności związane z przenosinami do nowej szkoły. Nie miał z tym większych problemów, moja poprzednia szkoła była placówką prywatną, a co za tym idzie  rzadko kiedy nauczyciele wpychali  nosa w nie swoje sprawy. Nie obchodziło ich dlaczego odszedłem ,zwłaszcza ,że nigdy szczególnie się nie wyróżniałem. Nie byłem ani wybitny, ani też nie sprawiałem kłopotów wychowawczych ,po prostu jeden z setki szarych uczniów.
     Jeśli chodzi o znajomych to nie będą za mną tęsknić bo osób tak zwanych nie posiadałem. Byłem i nadal jestem aspołecznym człowiekiem , nigdy nie byłem dobry w kontaktach międzyludzkich. Poniekąd przez to od pierwszych dni mojej edukacji szkolnej, rówieśnicy
przypięli mi metkę  stereotypowego Emo, który ma już i tak skopane życie więc czemu by go  do końca nie spierdolić  ,ot tak dla zabicia czasu .Logika niektórych ludzi mnie po prostu powala.   

 No cóż z początku było mi strasznie przykro, gdy ktoś specjalnie podstawiał mi  swoją zawszoną
szkitę albo wrzucał bento do śmietnika, ale z czasem się na to uodporniłem. Jak to mówią stałem i olewałem ich ciepłym moczem z góry. A jak to się objawiało? To proste ,gdy ktoś podstawił mi nogę ,leżałem na ziemi tak długo, aż mój oprawca  sobie poszedł, czasem nawet udawało mi się uciąć drzemkę w trakcie czekania, a jeśli chodziło o jedzenie to przestałem jeść w szkole i po kłopocie.  
       Nie było sytuacji z której nie wyszedłbym zwycięską  ręką. Mimo tego nieważne jakbym się nie starał taka sytuacja powtarzała się w każdej szkole z jaką miałem styczność , a było ich naprawdę dużo ,gdyż przez prace moich rodziców średnio co 3 miesiące zmieniałem otoczenie.
Miałem dość takiego życia , cieszyłem się że w końcu będę mógł egzystować w miarę spokojnie. Ostatni raz doświadczę uczucia bycia nowym w klasie ,nareszcie mogę zacząć od nowa.

       Napełniony wielką dozą pozytywnej energii zapinałem właśnie guziki swojej śnieżnobiałej koszuli. Poprawiłem sztywny kołnierzyk i po raz piąty już dzisiaj przejrzałem się z lustrze. Krytycznym wzrokiem  zlustrowałem swoją sylwetkę, przygładziłem niesforne kosmyki włosów. Nie doszukując się żadnych defektów w swoim wyglądzie zamruczałem z aprobatą. Przymierzałem właśnie swój nowy mundurek ,a właściwie to szykowałem się do wyjścia ,gdyż za niecałe 40 minut miałem zmierzyć się z realiami nowej placówki oświatowej.

    Nie denerwowałem się  zbytnio tym co mnie czeka podchodziłem do tego na luzie co ma być to
będzie. Upewniwszy się jeszcze uprzednio czy wszystko spakowałem zarzuciłem  plecak na jedno ramie i wyszedłem z pokoju. Schodząc po schodach uświadomiłem sobie ,że od pewnego czasu mój żołądek domaga się pokarmu, żeby zaspokoić to iście lidzką potrzebę skierowałem swe kroki do kuchni. W pomieszczeniu zastałem swojego kuzyna  odzianego w różowy fartuszek , który niczym przykładna gospodyni domowa szykowała śniadanie.  Nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie to, że pod ów fartuszkiem znajdowały się tylko samotne bokserki ,a reszta ciała pozostała w negliżu. Parsknąłem  śmiechem kręcąc z politowaniem głową,  w takim tępię to sąsiedzi uznają nas za kochanków ,a nie za kuzynów.

- Ekhm! nie za gorąco ci.- odezwałem się zwracając tym samym
na siebie  uwagę.
 Aki wzdrygnął się ,najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z mojej obecności.  Okręcił  się na pięcie spoglądając na mnie z wyrzutem.

- Straszysz ludzi, i tak wiesz strasznie mi gorąco.- odburknął uśmiechając się zadziornie.

- Ale z ciebie strachliwa gosposia.- Postanowiłem trochę się. z nim podrażnić w końcu należy mi
sie jakaś rozrywka w tym marnym życiu.

- Ja ci dam gosposie nie będę ci gotował. Siadaj.- Rozkazał i wbrew swoim słowom postawił na stole talerz kanapek.

Zaśmiałem się. To co powie Aki zawsze różni się od tego co robi, cały on.

- Dobrze mamo.- Wykonałem jego polecenie wcześniej odkładając plecak gdzieś na bok.

W chwili w której odgryzłem kawałek kanapki zostałem z premedytacją pacnięty w tył głowy. Zacząłem się krztusić. Gdy doszedłem do siebie z miną zbitego psa spojrzałem  na Aki’ego.

-Za co?.- wybełkotałem uporczywie się w niego wpatrując.

- No jak to za co? oczywiście ,że za niewinność.- oznajmił czochrając mnie po
włosach.

   Po spożyciu wszystkiego co znajdowało się na talerzu  i podziękowaniu za posiłek wstałem od stołu z zamiarem wyjścia ,ale zostałem powstrzymany.

- A ty dokąd?.- zdziwił się Aki.

- He.. – mało inteligentny dźwięk wydobył się z moich ust. -No do szkoły chyba
nie?.-dodałem szybko z niepewnością w głosie nie bardzo rozumiejąc o co
mu chodzi.

- Tak ubrany?. Nawet koszuli nie zapiąłeś.- odrzekł w końcu.

Znowu nie rozumiałem przecież była zapięta....I wtedy zrozumiałem ,że przecież zostawiłem z trzy guziki niezapięte ,tak by odsłaniały co nieco. Z moich ust wyrwało się tylko ciche  ,, o nie’’ , a chwile potem zostałem zaatakowany. Nie zdążyłem zareagować Aki w błyskawicznym
tępię znalazł się obok mnie przygwożdżając do pobliskiej ściany. Jedną ręką skrępował moje nadgarstki, a drugą  zapinał ostatnie guziki koszuli uśmiechając się przy tym triumfalnie.

Próbowałem się wyrwać ,ale po paru minutach stwierdziłem , że wykonuje syzyfową prace ,Aki był ode mnie o wiele silniejszy. W końcu zadowolony z siebie odsunął sie ode mnie.

- No i teraz jest dobrze. Weź plecak i poczekaj na mnie pójdę się
ubrać i cię odwiozę.-

Popatrzyłem na niego z miną cierpiętnika ,ale pokiwałem przytakująco  głową. Po otrzymaniu potwierdzenia Aki opuścił pomieszczenie ,zostawiając mnie samego.

- Mamuśka się znalazła.- burknąłem cicho, żeby mnie nie usłyszał.

- Słyszałem!!!- ups..a jednak usłyszał.
        
      
       Droga do szkoły dłużyła  mi się niemiłosiernie ,oczywiście nadal udawałem obrażonego ,toteż o żadnej rozmowie z Akim nie było  mowy. On oczywiście był tym iście rozbawiony , bo zachowywałem się w jego mniemaniu zapewne jak 14 letnia panienka. Z wielkim bananem na twarzy nucił sobie jakąś piosenkę co chwile zerkając w moją stronę. Normalnie nawdychał się jakich wyziewów z szamba i dlatego mu było tak wesoło.

Westchnąłem dając mu do zrozumienia ,że może zacząć próbować mnie jakąś ułaskawić. Uśmiechnął się jeszcze bardziej o ile to w ogóle było możliwe i podjął się tej trudnej misji.

- Niech  Kei-chan się nie gniewa na swojego kochanego Akisia. Akiś chciał dopsie bo on koffa Keisuke tak bajdzo bajdzo bajdzo i nie Ce, żeby go ktoś przeleciał bo go skszywdzi i Kei bedzie smutał.- wyznał niczym pięcioletnie dziecko.

I moją powagę szlak trafił, wybuchłem gromkim śmiechem , co ja mówię zacząłem  się tam wprost  dławić własną śliną. Starłem łzy spływające mi po policzkach uspakajając powoli oddech.

-Dobrze wybaczę ci mój kochany Akisiu.- wydukałem w końcu, patrząc na niego z rozbawieniem.

Aki zatrzymał samochód najwyraźniej byłem tak pochłonięty dławieniem się ,że nie zauważyłem że byliśmy już na miejscu.  Nie czekając na jego odpowiedz wyskoczyłem z samochodu
rzucając tylko krótkie na razie. Skierowałem swe kroki w kierunku szkoły ,która swoja drogą była ogromna. Przekroczyłem próg holu a wszystkie spojrzenia osób tam przebywających skierowały się właśnie w moją  stronę. Poczułem się jak małpa w zoo, ale mimo to dzielnie parłem naprzód wprost do gabinetu dyrektora.
     Znałem drogę, wczoraj zostałem poinstruowany przez sekretarkę jak tam dotrzeć.  Zajęło mi to ponad 10 minut w ciągu ,których byłem molestowany wzrokiem.  Najwyraźniej nie
tylko ludzie z holu lubili się patrzeć na innych ,w sumie ciekawe hobby mają.

    W końcu stanąłem pod upragnionymi drzwiami, zapukałem i słysząc ciche proszę wszedłem do pomieszczenia. Gabinet był ogromny jak zresztą wszystko w tej szkole ,na samym środku przy mahoniowym biurku siedział łysy ,gruby mężczyzna po 40 ,standard, każdy dyrektor tak wyglądał.

-Dzień dobry jestem Hatoyama Keisuke.- przedstawiłem się ,skłaniając lekko głowę.

Na dźwięk mojego nazwiska na twarzy mężczyzny wykwitł szeroki uśmiech. Mogłem się tego spodziewać w końcu sieć hoteli rodziny Hatoyama znana jest w całej Japonii, a to że przeniosłem
się tu z prywatnej szkoły potwierdza tylko fakt ,iż jestem tym za kogo mnie uważają.

- Ach witam,  witam chłopcze właśnie na ciebie czekałem. Siadaj proszę- zaszczebiotał, wskazując mi fotel naprzeciwko siebie.

Posłusznie zająłem wyznaczone miejsce ,uśmiechając się sztucznie. Niedobrze mi się robiło gdy patrzyłem na darcia, wiedziałem o co mu chodziło, zawsze chodzi o jedno czyli o pieniądze. Pewnie będzie zawiedziony gdy sie dowie, że spierdoliłem z domu i pasożytuje na kuzynie.
   Po namyśle jednak stwierdzam ,że  lepiej żeby nie wiedział bo jeszcze kuratora zawiadomi ,a ja tam wracać nie zamierzam. Siedziałem tak i słuchałem jaki to zaszczyt  dla nich, że zdecydowałem się na wybór ich szkoły , że dobrze wybrałem itp. w skrócie lizał mi dupę na
wszystkie możliwe sposoby.
      Pod koniec jeszcze przyczepił się do  koloru moich włosów, pouczając mnie ,że nie powinienem ich farbować. Jak zwykle to samo, każdemu z osobna muszę tłumaczyć, że są naturalnie białe i, że mam coś z albinosa. 
Dyrektor był zdziwiony ,ale mi uwierzył, przynajmniej on jeden.

          Po skończonej rozmowie wręczył mi mój plan lekcji , wyszedł na chwile każąc mi poczekać, wrócił po pięciu minutach z jakąś nauczycielką ,jak mniemam była to moja wychowawczyni. Nie pomyliłem się.

- Keisuke to jest Pani Ayano Ihara od dziś będzie twoim nowym wychowawcą .- Skłoniłem się w jej stronę w geście przywitania.

- Choć zaprowadzę cie do twojej klasy, zaraz zacznie się lekcja.- oznajmiła i bez zbędnych
ceregieli wyszła z gabinetu.

Wlokłem się tak za nią idąc pustym już na szczęście korytarzem. Mimo pośpiechu i tak było już  sporo po  dzwonku. Zastanawiałem się ileż to panna Ayano mogła mieć lat wyglądała na jakieś 23 jak nie więcej, jednak nie zdążyłem potwierdzić swojej tezy ,gdyż doszliśmy do celu i musiałem się skupić na tym co znajduje się przede mną. Weszliśmy do klasy w której momentalnie zapanowała cisza.

- Jak widzicie mamy nowego kolegę w klasie, to jest Keisuke Hatoyama.- po klasie przeszedł cichy szmer, wszyscy wlepiali we mnie swoje gały jak był bym jakimś ginącym gatunkiem.

Jedna uczennica podniosła rękę do góry ,a ja już dobrze wiedziałem o co zapyta.

- Ten Hatoyama od hoteli?.- No i proszę miałem racje.

Już chciałem jej coś odpowiedzieć, ale za sobą usłyszałem trzask otwieranych drzwi, a potem coś z impetem na mnie wpadło. Zachwiałem się i spotkałem się twarzą z zimną posadzką, chyba miałem dejavu.  Nie na pewno to był przypadek, podniosłem się powoli do pionu ,ale co dziwne
nie zarejestrowałem żadnych śmiechów czy tym podobnych odgłosów ,w pomieszczeniu za to zapanowała złowroga cisza.

Odwróciłem się do mojego oprawcy z żądzą  mordu w oczach.

- Kurwa może byś lepiej patrzył jak leziesz?.- wysyczałem lustrując go wzrokiem, i chyba pożałuje moich słów.

  Z metr ode mnie stał koleś żywcem wyciągnięty z filmu o jakuzie ,a jakby tego jeszcze było mało  był  kurewsko przystojny - krótkie czarne włosy kontrastowały z  orzechowymi tęczówkami nadając jego spojrzeniu magnetyzmu, pod opiętą koszulą  można było dostrzec zarys mięśni, był ode mnie znacznie wyższy, na karku miał wytatuowany czarny symbol ,a w ustach miętosił niedopałka.  A najbardziej niepokoił mnie fakt ,że skądś go kurde kojarzyłem tylko za cholerę nie mogłem sobie przypomnieć  skąd.

- Czyżby świeże mięso?.- zapytał ,nic sobie nie robiąc z moich wcześniejszych  słów.

Zdębiałem jak on mnie nazwał?.

- Jak się wabisz szczylu?- zwrócił się do mnie uśmiechając się przy tym  kpiąco .

 W tym momencie poczułem ,że coś we mnie pęka, zagotowało się we mnie, nie rozumiałem jak można być ,aż tak aroganckim i bezczelnym jednocześnie.

- Słuchaj no ty pieprzony gnoju ja się nie wabię a nazywam ,nie jestem psem! - Wydarłem się mierząc w niego oskarżycielsko palcem.
Na nim nie zrobiło to najmniejszego wrażenia, najnormalniej w świecie mnie olał.

-Ty- wskazał palcem na najbliżej siedząca dziewczynę.- Jak on sie wabi pewnie wiesz to mów.- rozkazał.

- Kei..suke Ha..toyama.- wydukała.

Coś czułem że wydała na mnie wyrok, który przypieczętuje mój los. No i jak zwykle się nie pomyliłem reakcja była natychmiastowa, z jego twarzy zszedł uśmiech ustępując  miejsca
grymasowi złości .

- Bogaty przydupas co, gorszego ścierwa do klasy nam wpierdolić nie mogli.- wypowiedział to z taką nienawiścią w głosie, że aż zrobiło mi się niedobrze, poczułem jak świat mi wiruje.

   Miałem ochotę  śmiać się, płakać i krzyczeć jednocześnie.  Dlaczego życie znowu mnie gnębi? Co ja takiego zrobiłem światu ,że mnie aż tak nienawidzi. Mój oprawca chyba zobaczył do jakiego stanu mnie doprowadził , usatysfakcjonowany wyminął mnie i usiadł w swojej ławce.

- No dobrze skoro już sobie pogadaliście to może usiądziesz, z tyłu masz wolne
miejsce.- Pierwszy raz od kilkunastu minut głos zabrała pani Ihara.

  Ta to miała zapłon, nie ma co po prostu torpeda.  Skinąłem głowa i ruszyłem w kierunku swojej ławki. Pech chciał ,że przechodziłem koło ławki tego chłopaka, a on był na tyle wredny żeby podstawić mi swoją brudną szkite. I tak oto po raz drugi już dzisiaj moja twarz spotkała się z
chłodem posadzki.  Moje szkolne życie zapowiada się wprost cudownie.