piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 4 ,,Trapped in the past”

Wstawiam czwarty rozdział!
Pokornie proszę o komentarze! Tylko tyle mam dziś do powiedzenia miłego czytania n.n
Manami-chan
************************************************************************************************************



,,Trapped in the past”
,,W pułapce przeszłości”

Rozdział 4

,,Kim ty jesteś?”



              Po ekscesach wczorajszego dnia za cholerę nie chciałem iść do tej pieprzonej szkoły ,  oczywiście Aki’emu wcisnąłem kity, iż poprzedniego  dnia było wprost cudownie, ale z jego miny można było wywnioskować, iż wcale nie zamierza mi  uwierzyć. Nie wiem dlaczego zawsze dobrze wiedział kiedy kłamie, może byłem marnym kłamcą ,a może po prostu tylko jego nie
potrafiłem okłamywać.  Jedna i druga teoria była całkiem możliwa.

Wracając do tematu Aki i tym razem wyczuł ,że coś jest nie tak i na  wszystkie możliwe sposoby próbował ze mnie wyciągnąć jakiekolwiek informacje. Mimo wielu tortur cielesnych                                  ( dop.aut. pozostawię tą kwestie waszej wyobraźni :-) ) i psychicznych nie pisnąłem ani słówka ,nie byłem typem osoby ,która dzieli się swoimi problemami z innymi, zwłaszcza gdy jeszcze sobie z nimi radziłem. Właśnie jeszcze radziłem ,nie miałem zielonego pojęcia na co stać tego chłopaka bałem sie jak daleko może się posunąć by uprzykrzyć mi życie.

 Spotkałem już na swojej drodze wielu prześladowców, ale nigdy jeszcze tak bardzo  się
nie bałem. Ten chłopak był wyjątkowy tak obcy jednocześnie będąc mi  tak znajomym ,aura tajemniczości nie opuszczała go ani na chwile i to właśnie czyniło go niebezpiecznym. W pewien niewyjaśniony sposób przyciągał mnie do siebie. Przez to po prostu nie wiedziałem czego mogę
się po nim spodziewać, w skrócie człowiek zagadka.

  Drżałem na myśl o ponownej konfrontacji z nim, żeby sie uspokoić zazwyczaj ,sięgałem po
papierosy. I tak też było tym razem stałem sobie przed szkołą bezkarnie dopalając już trzeciego z kolei. Przez niego zbankrutuje zwykle ograniczałem się do jednego góra dwóch papierosów dziennie, a dziś to był już mój piąty. Co za ironia losu przez takiego dupka popsuje sobie zdrowie.

 Zgniotłem niedopałka w momencie w którym zadzwonił dzwonek.  Wziąłem kilka głębszych wdechów i ruszyłem w stronę paszczy lwa ,nie  zamierzałem uciekać ,nie byłem tchórzem już dawno temu postanowiłem stawiać wszystkiemu czoła nie zważając na ogrom problemu.
Nie byłem już taki jak kiedyś zmieniłem się , stałem się silniejszy. Przyspieszyłem kroku widząc ,iż wszystkie korytarze opustoszały, pierwszy raz w życiu nie chciałem się spóźnić na lekcje. Zastanawiam sie od kiedy zrobił się ze mnie taki przykładny uczeń, nie było to bynajmniej
spowodowane pociągiem do wiedzy ,raczej po prostu nie chciałem znowu całować posadzki jak wczoraj.

W końcu na horyzoncie pojawił się cel mojej wędrówki , byłem pewny ,że dotrę do niego bez większych problemów. Jakże słono się pomyliłem, w  pewnym momencie pouczyłem uścisk na swoim barku ,a potem zostałem wciągnięty w boczny korytarz.

Wciągnąłem  ze świstem powietrze, gdy moje plecy zderzyły się z twardą powierzchnią ściany. Nie musiałem nawet patrzeć na mojego oprawce by wiedzieć z kim mam odczynienia. Przestraszyłem sie trochę tego co chłopak może mi zrobić zwłaszcza, że w pobliżu nie było nikogo kto mógł mi pomóc w razie potrzeby.

 Byłem świecie przekonany, że nie skończy się to dla mnie dobrze, jakie było moje zdziwienie gdy zamiast jakiegokolwiek uderzenia poczułem delikatny dotyk na swoim policzku. Mój
oprawca opuszkami palców studiował rysy mojej twarzy, wstrzymałem oddech w miejscach w których mnie dotykał odczuwałem przyjemne ciepło. Przyznam ,że byłem lekko skołowany nie przypuszczałem ,że ten chłopak potrafi być tak delikatny.

A to  co zrobił potem zmieniło mój mózg w lepką papkę. Chłopak nachylił się nade mną  owiewając swoim gorącym oddechem moją twarz, nasze usta dzieliły milimetry, które po krótkim czasie zniknęły. Mój oprawca złożył na moich wargach delikatny pocałunek
stopniowo go pogłębiając. Sposób w jaki to robił sprawiał że łzy zaczęły napływać mi do oczu a serce tłukło mi się w piersi.

 To co robił  wypełnione było żalem, smutkiem i bezgraniczną tęsknotą ,tak jakbym był dla niego ważnym skarbem utraconym w przeszłości .Po dłuższym czasie powoli   odsunął sie ode mnie, a ja odważyłem się spojrzeć w jego oczy. W orzechowych tęczówkach widziałem te same uczucia
 ,które okazał mi w pocałunku.

Znów  te oczy wydawały mi się tak znajome tylko nie mogłem sobie przypomnieć skąd je znałem.

- Kim ty jesteś...?- wyszeptałem nie przerywając kontaktu wzrokowego.

Nie mogłem w żaden sposób przewidzieć tego co stało się potem. Zobaczyłem jak w ułamku
sekundy tamte emocje znikają na ich miejsce wkradają się nowe. Najpierw w jego tęczówkach zamigotało niemal niedostrzegalne  rozczarowanie zmieszane ze zrezygnowaniem ,które po chwili  ustąpiło miejsca  niepohamowanej złości.

Następnie poczułem jak jego ręka boleśnie zaciska się na mojej szyi, a łokieć drugiej ręki wbija w brzuch.  Zacząłem łapać spazmatycznie powietrze ,czułem jakby moje płuca płonęły żywym ogniem. Wiedziałem ,że jeśli on nie przestanie to najzwyczajniej w świecie się uduszę. Zrozpaczony próbowałem się wyrwać ,ale nie miałem z nim najmniejszych szans.

W ostatniej chwili usłyszałem jak ktoś coś do nas krzyczy, a później odciąga ode mnie
chłopaka. Osunąłem się po ścianie ,dziękując w myślach bogu za ratunek, uzupełniałem braki tlenu wdychając je zachłannie do płuc.

Gdy doszedłem do siebie mego oprawcy już nie było zamiast niego przede mną
kucał zatroskany Ukyo. Zdziwiło mnie to nie miałem pomysłu  co on tu
mógł robić przecież był barmanem w klubie ,a nie nauczycielem w szkole
chyba ,że mi coś umknęło.

- Keisuke-kun wszystko w porządku?- zapytał. Uśmiechnąłem się blado.

- Tak chyba tak, dzięki za pomoc.. A tak ogóle skąd ty się tu wziąłeś??- od razu przeszedłem do konkretów.

- No nie .a ty od razu wywiad prowadzisz, a gdzie jakieś cześć co tam u ciebie?- zaśmiał się.

Burknąłem coś tylko pod nosem wpatrując sie w niego wyczekująco.

- Dobra, dobra, co ja tu robie najzwyklej w świecie się uczę. Wiesz zazwyczaj od tego jest szkoła. I uprzedzę twoje pytanie tak jestem od ciebie starszy i tak pracuje u Aki’ego chodząc do szkoły.-
zastanowiłem sie nad jego wypowiedzią ale żadne sensowna odpowiedz  nie przychodziła mi do głowy.

- Aha.- wydukałem tylko tępo wpatrując sie w ścianę za nim.  Ukyo parsknął śmiechem.

- Ależ to była elokwentna odpowiedz ,ale mniejsza z tym powiesz mi biedaku czym żeś podpadł
Shinjemu Fuchidzie ,że chciał cię udusić? To największy tyran w szkole  tylko ,że zwykle ucieka się do przemocy psychicznej a nie fizycznej  no chyba że kogoś bardzo nienawidzi. Jak  ty żeś go tak rozzłościł będąc w  szkole dopiero drugi dzień?.- zastanowiłem się przez chwile nad odpowiedzią ale znów nic nie przychodziło mi do głowy.

Za dużo pytań za mało odpowiedzi.

- Nie mam pojęcia, chyba dlatego że żyje..- Mój towarzysz popatrzył na mnie ze zdziwieniem był wyraźnie zaniepokojony moją odpowiedzią.

- Dobra nieważne, zadzwonię po Aki’ego ,żeby cię zabrał do domu bo twoja szyja nie wygląda najlepiej.- nawet nie zdążyłem zaprotestować, a Ukyo już odszedł  z telefonem w ręku.

Pewnie oddalił się tak daleko bym nie słyszał o czym rozmawia z moim kuzynem, nie podobało mi sie to chciałem wiedzieć co mu nagadał, że ten wpadł 15 minut później do szkoły jak huragan. Przecież nic takiego mi się nie stało, przynajmniej w moim mniemaniu.

- Kei-kun! Na miłość boską nic ci się nie stało?- głos Aki’ego rozniósł się po korytarzu.

W błyskawicznym tempie znalazł się nade mną.

- Nic mi nie jest Aki nie musiałeś się fatygować.- odburknąłem uśmiechając się krzywo.

- Taak nic ci nie jest? I mówi to ten który od 45 minut siedzi jak lalka pod ścianą.- powiedział z wyrzutem jednocześnie kucając przede mną.

Wyciągnął rękę w moją stronę , opuszkami palców dotykając mojej szyi.  Syknąłem z bólu, bolało jak diabli tylko czemu nie zauważyłem tego wcześniej.

- Boli?.- zmartwił sie Aki.

- Nie wiesz swędzi.. jak już jesteś to zabierz mnie proszę do domu..- poprosiłem cicho, klnąc na
siebie w duchu ,że znowu proszę go o pomoc nie mogąc dać mu nic
w zamian.

- Oczywiście po to tu przyjechałem ,przecież bym cie nie zostawił. Kei-chan ja zawsze jestem przy tobie żeby ci pomóc i nie chce nic w zamian tak właśnie działa takie coś jak rodzina.-podniosłem na niego wzrok, zastanawiając się dlaczego Aki zawsze wie o czym myślę,
może jest jakimś medium, albo siedzi w mojej głowie i czyta mi w myślach.

Co by to nie było poprawiło mi humor,  zresztą Aki robił to zawsze ,gdy czymś sie trapiłem można by rzec ,że był moim prywatnym aniołem stróżem.
 ********************************************************************************************************

    Leżałem w swoim  łóżku otulony satynową pościelą, ostatnie promyki słońca wpadały  przez okno do pokoju tańcząc w na moich białych włosach i twarzy. Mimo otoczki spokoju jaka panowała wokół ,w mojej głowie kłębiły się tysiące pytań. Kim był Shinji? Dlaczego mnie pocałował? Dlaczego nie mogłem sobie go przypomnieć? Czyżby był moim przyjacielem z okresu który wyparłem z pamięci? Czy zrobiłem coś co sprawiło że mnie znienawidził? Co zamierza?
Ogarnęła mnie frustracja, bo na żadne z tych pytań nie miałem odpowiedzi i nie zapowiadało się żeby tak szybko je poznał. To wszystko miało pozostać zagadką ,aż do odpowiedniego momentu, który wcale nie musiał przyjść tak szybko.

 Westchnąłem i podniosłem się do pozycji siedzącej ,omiotłem spojrzeniem pomieszczenie zatrzymując wzrok na mojej gitarze i nowo zakupionym wzmacniaczu. Kochałem grać na gitarze robiłem to od dziecka, było to moją pasją i sposobem na radzenie sobie z samotnością. Dźwięki gitary stawały się ,dźwiękami mojej duszy, wyrażałem w ten sposób siebie pokazywałem co drzemie w moim wnętrzu. Gdy grałem byłem po prostu sobą i tylko sobą.

Mimo późnej pory wstałem z łóżka chwytając moje cudo, przejechałem pieszczotliwie ręką po gryfie, napawając się jego wyglądem. Włączyłem wzmacniacz i podłączyłem do niego gitarę, uderzyłem w struny uśmiechając się przy tym niczym szaleniec. Zacząłem grać jedną z moich autorskich piosenek, napisaną dawno temu. Pierwsze słowa tekstu wydobyły się z moich ust.


Już niedługo przyjdzie tegoroczna zima
ale ciebie już tu ze mną nie ma.
O czym powinienem myśleć
spędzając ten czas?
Czy mogę myśleć „Chcę cię zobaczyć”?

Na początku się nie lubiliśmy
ale z jakiegoś powodu
zaczęliśmy się spotykać.
Pociągało mnie coś, czego nie mam
i oboje się w sobie zakochaliśmy.

„Bądźmy ze sobą na zawsze”
wiedziałem, że te słowa się nie spełnią.

Idziemy własnymi drogami…
ale nie potrafię wyrzucić cię
z moich myśli.
Gdybyś na koniec jeszcze
raz się odwrócił…
nie potrzebowałbym
nikogo oprócz ciebie.

„Chcę się zobaczyć”,
ale nie wiem
w jakim mieście mieszkasz,
Ani jak ci powiedzieć, co czuję.
Tej zimy…
z kim i jak spędzasz czas?

Czuję ból, kiedy myślę, że pewnie
to tylko ja coś do ciebie czuję.
Beztroski czas i miejsca
słowa i zachowania, w których byłeś.
Kiedy to wszystko odeszło
zdałem sobie sprawę,
jakie to było dla mnie ważne.

W tamtym czasie kochałem...
... być zakochanym...
jednak teraz mogę powiedzieć
że to ciebie kocham.
Patrząc przez okno, chcę wrócić do czasu
kiedy zwyczajnie się śmialiśmy.
Moje płynące łzy topią zimową scenerię
w której cię zobaczyłem.

Już niedługo przyjdzie tegoroczna zima
ale ciebie już to ze mną nie ma.
O czym powinienem
myśleć spędzając ten czas?
Czy mogę myśleć „Chcę cię zobaczyć”?
Zaczyna padać śnieg.

   Wraz z ostatnimi taktami piosenki po moich policzkach zaczęły spływać łzy, zawsze tak samo reagowałem na te piosenkę budziła ona we mnie nieopisane uczucia. Śpiewając ją zawsze miałem wrażenie ,że została  napisana dla kogoś kto był i nadal jest dla mnie bardzo ważny. Być może dla kogoś kogo kiedyś straciłem. Niestety nie pamiętałem czy rzeczywiście tak było nie mogłem sobie przypomnieć bo ja sam chciałem wtedy  zapomnieć o wszystkim co sprawiało mi ból.

Byłem tak pochłonięty rozmyślaniami ,że nie zauważyłem iż jestem obserwowany dopiero ciche westchnienie mojego kuzyna zwróciło na niego moją uwagę. Aki stał w drzwiach pokoju opierając się plecami o drewnianą framugę. Oczy miał zamknięte jakby  jeszcze rozkoszował się usłyszanymi dźwiękami.

 - Proszę zagraj mi coś jeszcze Kei-kun, kocham jak śpiewasz i grasz aż żałuje, że nie pokazać swojego talentu  światu, jesteś samolubny wiesz ?- uśmiechnąłem sie do niego ,ukradkiem wycierając mokre policzki, po których nadal spływały pojedyncze łzy.

- Nie jestem samolubny po prostu nie lubię występować publicznie-. próbowałem się
usprawiedliwić.

Aki podniósł powieki ukazując światu swoje piwne tęczówki. Skierował je w moją stronę przyglądając mi się z uwagą. Zapewne próbował ocenić ile prawdy jest w tym co powiedziałem. Po pewnym czasie doszedł chyba do wniosku ,że może mi zaufać bo uśmiechnął się do mnie ukazując przy tym rząd białych jak śnieg ząbków.

-Dobra wierze ci. Ale mi coś zaśpiewasz prawda? - zapytał z nadzieją w głosie.

- Ty jesteś wyjątkiem od reguły Aki dla ciebie mogę śpiewać choćby i cały dzień.- zapewniłem uśmiechając się figlarnie.

- Hm... chętnie skorzystałbym teraz z takowej oferty ,ale muszę z tobą porozmawiać.-
jego twarz momentalnie przybrała poważniejszy wyraz.

Wiedziałem czego będzie dotyczyć owa rozmowa ,Aki nie był ślepy widział, że mam problemy
w szkole ,a dzisiejsze zdarzenie tylko go w tym utwierdziło. Z ciężkim westchnieniem odłożyłem elektryka na stojak. Usadowiłem się wygodnie na łóżku ,skupiając uwagę na tym co ma do powiedzenia mój kuzyn.

- A więc słucham.- dałem mu znak że może zacząć.

- Zacznijmy od tego, że opowiesz mi wszystko o tym chłopaku który próbował cie udusić.-
skrzywiłem się na myśl o tamtym zdarzeniu.

Zbierałem sie chwile w sobie. Po chwili wahania opowiedziałem w końcu Aki’emu o wszystkich
dotychczasowych konfrontacjach z Shinjim, o tym jak mnie pocałował i o tym co wtedy czułem, o tym że ciągle o nim myślę i, że boje się ponownego spotkania z nim. Aki wysłuchał wszystkiego z uwagą, zastanawiał się chwile nad całą sytuacją ,ale z jego miny można było wywnioskować ,że nie  znalazł żadnego pomysłu na wyjście z  sytuacji. Siedział tak i milczał, a ja zaczynałem tracić nadzieje ,że w jakikolwiek sposób będzie w stanie mi pomóc.

- Wiesz co Aki on...ja go  skądś znam wydaje mi się że był dla mnie kimś ważnym. Ale ja nie
pamiętam..gdybym tylko pamiętał, gdybym tylko wtedy nie zapomniał..gdyby mój brat mi tego nie zrobił...ja...- głos zaczął mi się łamać ,a oczy znów robiły się wilgotne, ostatnio zdecydowanie zbyt często płakałem.

- Dość ! nie wracaj do tego to przeszłość ,Kei to nie powróci, nie mów mi że żałujesz ,że o tym wszystkim zapomniałeś  , tak jest dla ciebie lepiej nie chciałbyś przeżywać tego znowu, ty nie
widziałeś w jakim stanie się znajdowałeś, ja.. nie chce widzieć jak znowu cierpisz..dlatego choćby nie wiem co nie próbuj wracać do przeszłości! Zrozumiałeś !? O tym chłopaku też masz zapomnieć !- słowa Aki’ego rozbrzmiewały w mojej głowie, a ja po raz pierwszy w  życiu
miałem ochotę sprzeciwić się  kuzynowi.

On nie wiedział jak to jest  odczuwać dławiący strach przed  swoim własnym bratem nie pamiętając dlaczego właśnie tak jest. Według Aki’ego Hisaki zabawił sie mną i wykorzystał, czyli najprościej w świecie zgwałcił. Nie miałem podstaw aby mu nie wierzyć lecz miałem przeczucie że jest coś jeszcze co zostało przede mną zatajone.

 Bo czy po zwykłym gwałcie doznałbym takiego szoku by zapomnieć prawie 2 lata swojego życia, tak jakby nigdy się nie wydarzyły? Co ukrywał przede mną Aki i czy w ogóle coś ukrywał.? Dlaczego tak ostro zareagował na Shinjego czyżby coś o nim wiedział? Jeżeli nawet posiadał jakieś informacje to skrupulatnie dążył do tego  bym pozostał w całkowitej niewiedzy tak jak dotychczas.

 Problem polegał na tym ,że miałem dość takiego stanu rzeczy. Nie chciałem bać się własnego brata, chciałem wiedzieć kiedy i dla kogo napisałem większość swoich piosenek i dlaczego wywołują u mnie takie a nie inne emocje, chciałem wiedzieć kiedy i dlaczego zacząłem palić
przecież dawniej nienawidziłem tytoniu , i co najważniejsze chciałem wiedzieć co łączyło mnie z Kawaguchim Shinjim. Nadszedł czas gdy już nie mogę trwać w niewiedzy, trwałem tak zdecydowanie zbyt długo, żyjąc tak jakby  te dwa lata w ogóle nie istniały ignorowałem je
odpychając ten epizod na skraj świadomości.

  Ale teraz nie mogę pozostać obojętny dowiem sie wszystkiego bez względu na cenę jaką
przyjdzie mi zapłacić. Podjąłem właśnie decyzje ,którą zamierzałem wyjawić mojemu kuzynowi i bez względu na jego reakcje nie zmienię swoich zamiarów . Posłałem w stronę Aki’ego wyzywające spojrzenie z moich zielonych tęczówek biło zdecydowanie.

- Aki posłuchaj ,ja ..zamierzam dowiedzieć o wszystkim co wydarzyło się w ciągu tych 2 lat, i nie
obchodzi mnie jak bardzo to może być dla mnie bolesne, bo ja po prostu nie zniosę już tego życia w niewiedzy, ja chce wiedzieć i nie cofnę swojej decyzji.


środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 3 ,,Trapped in the past”

Ohayogozaimas.
Dziś po dłuższym czasie pojawia się trzeci rozdzialik, mimo braku komentarzy i tak jestem zadowolona z liczby odwiedzin. Jak to mówią nie od razu Rzym zbudowano!
Zapraszam do czytania.
Manami-chan
*******************************************************************************

           ,,Trapped in the past”
,,W pułapce przeszłości”

Rozdział 3
,, Ja nie jestem twoja gosposią !”


 Od mojej kłótni z rodzicami ,a tym samym wyprowadzki z domu  minął  już ponad tydzień. W  tym samym  czasie Aki zdążył załatwić wszystkie  formalności związane z przenosinami do nowej szkoły. Nie miał z tym większych problemów, moja poprzednia szkoła była placówką prywatną, a co za tym idzie  rzadko kiedy nauczyciele wpychali  nosa w nie swoje sprawy. Nie obchodziło ich dlaczego odszedłem ,zwłaszcza ,że nigdy szczególnie się nie wyróżniałem. Nie byłem ani wybitny, ani też nie sprawiałem kłopotów wychowawczych ,po prostu jeden z setki szarych uczniów.
     Jeśli chodzi o znajomych to nie będą za mną tęsknić bo osób tak zwanych nie posiadałem. Byłem i nadal jestem aspołecznym człowiekiem , nigdy nie byłem dobry w kontaktach międzyludzkich. Poniekąd przez to od pierwszych dni mojej edukacji szkolnej, rówieśnicy
przypięli mi metkę  stereotypowego Emo, który ma już i tak skopane życie więc czemu by go  do końca nie spierdolić  ,ot tak dla zabicia czasu .Logika niektórych ludzi mnie po prostu powala.   

 No cóż z początku było mi strasznie przykro, gdy ktoś specjalnie podstawiał mi  swoją zawszoną
szkitę albo wrzucał bento do śmietnika, ale z czasem się na to uodporniłem. Jak to mówią stałem i olewałem ich ciepłym moczem z góry. A jak to się objawiało? To proste ,gdy ktoś podstawił mi nogę ,leżałem na ziemi tak długo, aż mój oprawca  sobie poszedł, czasem nawet udawało mi się uciąć drzemkę w trakcie czekania, a jeśli chodziło o jedzenie to przestałem jeść w szkole i po kłopocie.  
       Nie było sytuacji z której nie wyszedłbym zwycięską  ręką. Mimo tego nieważne jakbym się nie starał taka sytuacja powtarzała się w każdej szkole z jaką miałem styczność , a było ich naprawdę dużo ,gdyż przez prace moich rodziców średnio co 3 miesiące zmieniałem otoczenie.
Miałem dość takiego życia , cieszyłem się że w końcu będę mógł egzystować w miarę spokojnie. Ostatni raz doświadczę uczucia bycia nowym w klasie ,nareszcie mogę zacząć od nowa.

       Napełniony wielką dozą pozytywnej energii zapinałem właśnie guziki swojej śnieżnobiałej koszuli. Poprawiłem sztywny kołnierzyk i po raz piąty już dzisiaj przejrzałem się z lustrze. Krytycznym wzrokiem  zlustrowałem swoją sylwetkę, przygładziłem niesforne kosmyki włosów. Nie doszukując się żadnych defektów w swoim wyglądzie zamruczałem z aprobatą. Przymierzałem właśnie swój nowy mundurek ,a właściwie to szykowałem się do wyjścia ,gdyż za niecałe 40 minut miałem zmierzyć się z realiami nowej placówki oświatowej.

    Nie denerwowałem się  zbytnio tym co mnie czeka podchodziłem do tego na luzie co ma być to
będzie. Upewniwszy się jeszcze uprzednio czy wszystko spakowałem zarzuciłem  plecak na jedno ramie i wyszedłem z pokoju. Schodząc po schodach uświadomiłem sobie ,że od pewnego czasu mój żołądek domaga się pokarmu, żeby zaspokoić to iście lidzką potrzebę skierowałem swe kroki do kuchni. W pomieszczeniu zastałem swojego kuzyna  odzianego w różowy fartuszek , który niczym przykładna gospodyni domowa szykowała śniadanie.  Nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie to, że pod ów fartuszkiem znajdowały się tylko samotne bokserki ,a reszta ciała pozostała w negliżu. Parsknąłem  śmiechem kręcąc z politowaniem głową,  w takim tępię to sąsiedzi uznają nas za kochanków ,a nie za kuzynów.

- Ekhm! nie za gorąco ci.- odezwałem się zwracając tym samym
na siebie  uwagę.
 Aki wzdrygnął się ,najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z mojej obecności.  Okręcił  się na pięcie spoglądając na mnie z wyrzutem.

- Straszysz ludzi, i tak wiesz strasznie mi gorąco.- odburknął uśmiechając się zadziornie.

- Ale z ciebie strachliwa gosposia.- Postanowiłem trochę się. z nim podrażnić w końcu należy mi
sie jakaś rozrywka w tym marnym życiu.

- Ja ci dam gosposie nie będę ci gotował. Siadaj.- Rozkazał i wbrew swoim słowom postawił na stole talerz kanapek.

Zaśmiałem się. To co powie Aki zawsze różni się od tego co robi, cały on.

- Dobrze mamo.- Wykonałem jego polecenie wcześniej odkładając plecak gdzieś na bok.

W chwili w której odgryzłem kawałek kanapki zostałem z premedytacją pacnięty w tył głowy. Zacząłem się krztusić. Gdy doszedłem do siebie z miną zbitego psa spojrzałem  na Aki’ego.

-Za co?.- wybełkotałem uporczywie się w niego wpatrując.

- No jak to za co? oczywiście ,że za niewinność.- oznajmił czochrając mnie po
włosach.

   Po spożyciu wszystkiego co znajdowało się na talerzu  i podziękowaniu za posiłek wstałem od stołu z zamiarem wyjścia ,ale zostałem powstrzymany.

- A ty dokąd?.- zdziwił się Aki.

- He.. – mało inteligentny dźwięk wydobył się z moich ust. -No do szkoły chyba
nie?.-dodałem szybko z niepewnością w głosie nie bardzo rozumiejąc o co
mu chodzi.

- Tak ubrany?. Nawet koszuli nie zapiąłeś.- odrzekł w końcu.

Znowu nie rozumiałem przecież była zapięta....I wtedy zrozumiałem ,że przecież zostawiłem z trzy guziki niezapięte ,tak by odsłaniały co nieco. Z moich ust wyrwało się tylko ciche  ,, o nie’’ , a chwile potem zostałem zaatakowany. Nie zdążyłem zareagować Aki w błyskawicznym
tępię znalazł się obok mnie przygwożdżając do pobliskiej ściany. Jedną ręką skrępował moje nadgarstki, a drugą  zapinał ostatnie guziki koszuli uśmiechając się przy tym triumfalnie.

Próbowałem się wyrwać ,ale po paru minutach stwierdziłem , że wykonuje syzyfową prace ,Aki był ode mnie o wiele silniejszy. W końcu zadowolony z siebie odsunął sie ode mnie.

- No i teraz jest dobrze. Weź plecak i poczekaj na mnie pójdę się
ubrać i cię odwiozę.-

Popatrzyłem na niego z miną cierpiętnika ,ale pokiwałem przytakująco  głową. Po otrzymaniu potwierdzenia Aki opuścił pomieszczenie ,zostawiając mnie samego.

- Mamuśka się znalazła.- burknąłem cicho, żeby mnie nie usłyszał.

- Słyszałem!!!- ups..a jednak usłyszał.
        
      
       Droga do szkoły dłużyła  mi się niemiłosiernie ,oczywiście nadal udawałem obrażonego ,toteż o żadnej rozmowie z Akim nie było  mowy. On oczywiście był tym iście rozbawiony , bo zachowywałem się w jego mniemaniu zapewne jak 14 letnia panienka. Z wielkim bananem na twarzy nucił sobie jakąś piosenkę co chwile zerkając w moją stronę. Normalnie nawdychał się jakich wyziewów z szamba i dlatego mu było tak wesoło.

Westchnąłem dając mu do zrozumienia ,że może zacząć próbować mnie jakąś ułaskawić. Uśmiechnął się jeszcze bardziej o ile to w ogóle było możliwe i podjął się tej trudnej misji.

- Niech  Kei-chan się nie gniewa na swojego kochanego Akisia. Akiś chciał dopsie bo on koffa Keisuke tak bajdzo bajdzo bajdzo i nie Ce, żeby go ktoś przeleciał bo go skszywdzi i Kei bedzie smutał.- wyznał niczym pięcioletnie dziecko.

I moją powagę szlak trafił, wybuchłem gromkim śmiechem , co ja mówię zacząłem  się tam wprost  dławić własną śliną. Starłem łzy spływające mi po policzkach uspakajając powoli oddech.

-Dobrze wybaczę ci mój kochany Akisiu.- wydukałem w końcu, patrząc na niego z rozbawieniem.

Aki zatrzymał samochód najwyraźniej byłem tak pochłonięty dławieniem się ,że nie zauważyłem że byliśmy już na miejscu.  Nie czekając na jego odpowiedz wyskoczyłem z samochodu
rzucając tylko krótkie na razie. Skierowałem swe kroki w kierunku szkoły ,która swoja drogą była ogromna. Przekroczyłem próg holu a wszystkie spojrzenia osób tam przebywających skierowały się właśnie w moją  stronę. Poczułem się jak małpa w zoo, ale mimo to dzielnie parłem naprzód wprost do gabinetu dyrektora.
     Znałem drogę, wczoraj zostałem poinstruowany przez sekretarkę jak tam dotrzeć.  Zajęło mi to ponad 10 minut w ciągu ,których byłem molestowany wzrokiem.  Najwyraźniej nie
tylko ludzie z holu lubili się patrzeć na innych ,w sumie ciekawe hobby mają.

    W końcu stanąłem pod upragnionymi drzwiami, zapukałem i słysząc ciche proszę wszedłem do pomieszczenia. Gabinet był ogromny jak zresztą wszystko w tej szkole ,na samym środku przy mahoniowym biurku siedział łysy ,gruby mężczyzna po 40 ,standard, każdy dyrektor tak wyglądał.

-Dzień dobry jestem Hatoyama Keisuke.- przedstawiłem się ,skłaniając lekko głowę.

Na dźwięk mojego nazwiska na twarzy mężczyzny wykwitł szeroki uśmiech. Mogłem się tego spodziewać w końcu sieć hoteli rodziny Hatoyama znana jest w całej Japonii, a to że przeniosłem
się tu z prywatnej szkoły potwierdza tylko fakt ,iż jestem tym za kogo mnie uważają.

- Ach witam,  witam chłopcze właśnie na ciebie czekałem. Siadaj proszę- zaszczebiotał, wskazując mi fotel naprzeciwko siebie.

Posłusznie zająłem wyznaczone miejsce ,uśmiechając się sztucznie. Niedobrze mi się robiło gdy patrzyłem na darcia, wiedziałem o co mu chodziło, zawsze chodzi o jedno czyli o pieniądze. Pewnie będzie zawiedziony gdy sie dowie, że spierdoliłem z domu i pasożytuje na kuzynie.
   Po namyśle jednak stwierdzam ,że  lepiej żeby nie wiedział bo jeszcze kuratora zawiadomi ,a ja tam wracać nie zamierzam. Siedziałem tak i słuchałem jaki to zaszczyt  dla nich, że zdecydowałem się na wybór ich szkoły , że dobrze wybrałem itp. w skrócie lizał mi dupę na
wszystkie możliwe sposoby.
      Pod koniec jeszcze przyczepił się do  koloru moich włosów, pouczając mnie ,że nie powinienem ich farbować. Jak zwykle to samo, każdemu z osobna muszę tłumaczyć, że są naturalnie białe i, że mam coś z albinosa. 
Dyrektor był zdziwiony ,ale mi uwierzył, przynajmniej on jeden.

          Po skończonej rozmowie wręczył mi mój plan lekcji , wyszedł na chwile każąc mi poczekać, wrócił po pięciu minutach z jakąś nauczycielką ,jak mniemam była to moja wychowawczyni. Nie pomyliłem się.

- Keisuke to jest Pani Ayano Ihara od dziś będzie twoim nowym wychowawcą .- Skłoniłem się w jej stronę w geście przywitania.

- Choć zaprowadzę cie do twojej klasy, zaraz zacznie się lekcja.- oznajmiła i bez zbędnych
ceregieli wyszła z gabinetu.

Wlokłem się tak za nią idąc pustym już na szczęście korytarzem. Mimo pośpiechu i tak było już  sporo po  dzwonku. Zastanawiałem się ileż to panna Ayano mogła mieć lat wyglądała na jakieś 23 jak nie więcej, jednak nie zdążyłem potwierdzić swojej tezy ,gdyż doszliśmy do celu i musiałem się skupić na tym co znajduje się przede mną. Weszliśmy do klasy w której momentalnie zapanowała cisza.

- Jak widzicie mamy nowego kolegę w klasie, to jest Keisuke Hatoyama.- po klasie przeszedł cichy szmer, wszyscy wlepiali we mnie swoje gały jak był bym jakimś ginącym gatunkiem.

Jedna uczennica podniosła rękę do góry ,a ja już dobrze wiedziałem o co zapyta.

- Ten Hatoyama od hoteli?.- No i proszę miałem racje.

Już chciałem jej coś odpowiedzieć, ale za sobą usłyszałem trzask otwieranych drzwi, a potem coś z impetem na mnie wpadło. Zachwiałem się i spotkałem się twarzą z zimną posadzką, chyba miałem dejavu.  Nie na pewno to był przypadek, podniosłem się powoli do pionu ,ale co dziwne
nie zarejestrowałem żadnych śmiechów czy tym podobnych odgłosów ,w pomieszczeniu za to zapanowała złowroga cisza.

Odwróciłem się do mojego oprawcy z żądzą  mordu w oczach.

- Kurwa może byś lepiej patrzył jak leziesz?.- wysyczałem lustrując go wzrokiem, i chyba pożałuje moich słów.

  Z metr ode mnie stał koleś żywcem wyciągnięty z filmu o jakuzie ,a jakby tego jeszcze było mało  był  kurewsko przystojny - krótkie czarne włosy kontrastowały z  orzechowymi tęczówkami nadając jego spojrzeniu magnetyzmu, pod opiętą koszulą  można było dostrzec zarys mięśni, był ode mnie znacznie wyższy, na karku miał wytatuowany czarny symbol ,a w ustach miętosił niedopałka.  A najbardziej niepokoił mnie fakt ,że skądś go kurde kojarzyłem tylko za cholerę nie mogłem sobie przypomnieć  skąd.

- Czyżby świeże mięso?.- zapytał ,nic sobie nie robiąc z moich wcześniejszych  słów.

Zdębiałem jak on mnie nazwał?.

- Jak się wabisz szczylu?- zwrócił się do mnie uśmiechając się przy tym  kpiąco .

 W tym momencie poczułem ,że coś we mnie pęka, zagotowało się we mnie, nie rozumiałem jak można być ,aż tak aroganckim i bezczelnym jednocześnie.

- Słuchaj no ty pieprzony gnoju ja się nie wabię a nazywam ,nie jestem psem! - Wydarłem się mierząc w niego oskarżycielsko palcem.
Na nim nie zrobiło to najmniejszego wrażenia, najnormalniej w świecie mnie olał.

-Ty- wskazał palcem na najbliżej siedząca dziewczynę.- Jak on sie wabi pewnie wiesz to mów.- rozkazał.

- Kei..suke Ha..toyama.- wydukała.

Coś czułem że wydała na mnie wyrok, który przypieczętuje mój los. No i jak zwykle się nie pomyliłem reakcja była natychmiastowa, z jego twarzy zszedł uśmiech ustępując  miejsca
grymasowi złości .

- Bogaty przydupas co, gorszego ścierwa do klasy nam wpierdolić nie mogli.- wypowiedział to z taką nienawiścią w głosie, że aż zrobiło mi się niedobrze, poczułem jak świat mi wiruje.

   Miałem ochotę  śmiać się, płakać i krzyczeć jednocześnie.  Dlaczego życie znowu mnie gnębi? Co ja takiego zrobiłem światu ,że mnie aż tak nienawidzi. Mój oprawca chyba zobaczył do jakiego stanu mnie doprowadził , usatysfakcjonowany wyminął mnie i usiadł w swojej ławce.

- No dobrze skoro już sobie pogadaliście to może usiądziesz, z tyłu masz wolne
miejsce.- Pierwszy raz od kilkunastu minut głos zabrała pani Ihara.

  Ta to miała zapłon, nie ma co po prostu torpeda.  Skinąłem głowa i ruszyłem w kierunku swojej ławki. Pech chciał ,że przechodziłem koło ławki tego chłopaka, a on był na tyle wredny żeby podstawić mi swoją brudną szkite. I tak oto po raz drugi już dzisiaj moja twarz spotkała się z
chłodem posadzki.  Moje szkolne życie zapowiada się wprost cudownie.         

czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 2 ,,Trapped in the past''

Ohayogozaimas z racji ,że mam parę rozdziałów w zapasie ,drugi wstawiam dość szybko. Dziękuje także *Hopie* za pierwszy komentarz, wzięłam sobie jej uwagi do serca i tym razem moja beta sprawdziła rozdział. W tekście nie powinno być błędów, a jak już jakieś się przekradły to nie bijcie ! 
Zapraszam do czytania!
Manami-chan. 


*********************************************************************************



,,Trapped in the past''
,, W pułapce przeszłości'
                                                               Rozdział 2
                       
                        ,, Praktyczny kufer na gitarę,,

Obudziłem się leżąc w chłodnej satynowej pościeli ,pierwsza myśl jaka przyszła do mojej skacowanej głowy była taka ,że ktoś mnie najprościej w świecie  zgwałcił. By obalić ten mit  spojrzałem pod nakrycie, odetchnąłem z ulgą  stwierdzając, iż ubrania znajdują się na swoim miejscu ,no przynajmniej jeśli chodzi o spodnie. Próbowałem przypomnieć sobie co takiego robiłem wczoraj i z kim wyszedłem z klubu, ale moja skronie pulsowały tępym bólem uniemożliwiając mi jakiekolwiek myślenie. Podniosłem się z jękiem do pozycji siedzącej i od razu tego pożałowałem  ,powstrzymując  odruchy wymiotne łapałem  spazmatycznie
powietrze.

- Japierdole pić...-wyjęczałem czując suchość w gardle.

    Jak na zawołanie do pomieszczenia wparowała dobrze znana mi osoba ze
szklanką w dłoni. Aki podał mi wodę wraz z tabletką  przeciwbólową
czekając aż ją zażyje.

- A teraz Kei powiesz mi co spowodowało ,że przekroczyłeś granicę.- Odezwał się cicho tak by nie sprawić bólu moim bębenkom słuchowym jednocześnie siadając obok mnie.

Zastanowiłem  się chwile szukając w swojej głowie odpowiedzi na to pytanie. I wtedy
wszystko wróciło do mnie ze zdwojoną siłą...Hisaki mój koszmar wraca. Zadrżałem.

- Aki..on wraca...mój brat wraca..- wydukałem łamiącym się głosem ledwo powstrzymując łzy. Czarnowłosy wyglądał na zszokowanego, poderwał się gwałtownie do pozycji stojącej.

- Kurwa mać jak to możliwe.- Wydarł się. Szok szybko ustąpił miejsca niepohamowanej
złości.

- Jak ten skurwysyn śmie...- przerwał widząc w jakim stanie się znajdowałem. Kiwałem się powoli w tył i w przód jednocześnie trzęsąc się niczym owsika. Podszedł do mnie obejmując zaborczo ręką w pasie drugą zaś ulokował na moich włosach gładząc je.

- Kei spokojnie, nie pozwolę mu cie skrzywdzić.- Próbował mnie uspokoić, ale mimo jego
zapewnień nadal się bałem.

- Ja nie chce tam wracać..oni mnie nie zrozumieją..- wyszeptałem cicho.

Miałem oczywiście na  myśli moich tak zwanych  rodziców, którzy nigdy zbytnio się mną nie przejmowali. Zawsze byli po JEGO stronie i to jego kochali ,a ja byłem czarną owcą
rodziny.

- Nie ma mowy żebyś tam wracał skoro on tam jest, zabieram cię ,od dziś mieszkasz ze mną.  Zresztą masz już 19 lat i możesz sam decydować o sobie, jeśli chodzi o szkołę to wszystko załatwię.-

          Dopiero po chwili dotarło do mnie to co powiedział, podniosłem  głowę do  góry wpatrując się w jego pełne troski tęczówki i obdarowałem go jednym z najpiękniejszych uśmiechów na jakie było mnie stać. Powoli uspokajałem swój nierówny oddech, myśląc jak wiele zawdzięczam osobie siedzącej przede mną i jak bardzo go kocham. Kochałem Aki’ego jak  brata, choć tak naprawdę nim nie był. Nie było dnia ani godziny by się o mnie nie troszczył czy  myślał o mnie. Wtuliłem się w jego tors wdychając jego zapach.

- Dziękuje ci Aki, wiesz ja nie wiem co ja bym bez ciebie zrobił.- zaśmiałem się cicho, tyle czułości to on w życiu ode mnie nie dostał.

- Tak, tak skoro już doszedłeś do siebie to czas na mniej przyjemną rzecz. Powiesz mi ile ja ci razy powtarzałem żebyś nie tykał alkoholu nawet jednym paluszkiem?- Wzdrygnąłem się ,o nie Aki włączył tryb nadopiekuńczej mamuśki.

- No..dużo razy..-przyznałem.

- To powiesz mi dlaczego nie posłuchałeś. Przez te twoje wybryki pół klubu chciało
cię przelecieć po tym jak żeś im zatańczył na róże. Do tego każda napotkana osoba pyta mnie się czy to pokazy na stałe. Gdyby nie to ,że niektórzy cię tam znają i wiedzą ,że jesteś moim kuzynem to pewnie teraz leżałbyś gdzieś w ciemnym zaułku z bolącym tyłkiem.  Kei zrozum ,że jesteś cholernie sexy ,a ci ludzie to nie księża  żyjący w
celibacie.- Zakończył swój wywód tym jakże interesującym porównaniem.

- yhm..przepraszam już więcej nie wezmę alkoholu do
ust.-obiecałem.

     Byłem lekko zszokowany tym co powiedział Aki zwłaszcza, że z mojego pokazu nie pamiętałem nic ,ba nie przypuszczałem ,że takie zdarzenie miało miejsce. Musiałem być nieźle wstawiony by odważyć się na taki czyn i o zgrozo czy ja zrobiłem to nago?.

-Aki...a czy ja no ten..zrobiłem to bez ciuchów?.- spytałem czerwieniąc się przy tym
niczym dorodny burak. W odpowiedzi usłyszałem tylko dźwięczny śmiech
kuzyna.

 - Masz szczęście ,że spodni ci się nie chciało ściągać bo byś był topless i przy okazji pewnie zgwałcony.- Odetchnąłem z ulgą, jednak nie zrobiłem tego czego się najbardziej obawiałem.

- Ale żebyś ty widział miny tych wszystkich facetów w klubie, dałbym głowę, że
nawet heretycy chcieli cię przelecieć. Dałeś taki pokaz ,że ja w życiu tylu ludzi naraz w klubie nie miałem. Jakbyś mi takie pokazy dawał co wieczór to był bym normalnie bogaty. -stwierdził z inteligentnym wyrazem twarzy.

-Jakbyś już nie był. A tak w ogóle to gdzie ja jestem bo to nie jest  twoje mieszkanie.-
W końcu zadałem to jakże nurtujące mnie pytanie, jednocześnie już po raz 2 dzisiejszego dnia  rozglądając się po pomieszczeniu.



- W moim domu. A nie przepraszam od dziś naszym. Niedawno go kupiłem i jakoś zapomniałem ci o nim powiedzieć.- Stwierdził jakby nigdy nic.

- O jasne bo kupno domu to ot taki tam wydatek, drobiazg można rzec.- Naburmuszyłem się, nie lubiłem jak ktoś szastał pieniędzmi na prawo i lewo.

- Ej to nie był drobiazg tylko zakup planowany, kupiłem go
bo chciałem, żebyś kiedyś ze mną zamieszkał i jak widać przydał się
ten zakup.-

Byłem lekko zaskoczony jego wyznaniem, nie myślałem ,że Aki kupił dom z myślą o mnie. Było mi głupio ,że tyle dla mnie robi ,a ja nie mogłem mu się w żaden sposób odpłacić. Co prawda moim rodzicom nie brakowało pieniędzy jako właściciele sieci hoteli po prostu na nich spali. Tyle, że czarnej owcy rodziny czyli mi nie dawali ani grosza twierdząc ,że i tak za dużo wydają na moje ciuchy i jedzenie.
     Spochmurniałem na myśl ,że dzisiaj czeka mnie jeszcze dość nieprzyjemna konfrontacja z nimi zastanawiałem się jak zareagują na moją wyprowadzkę. Aki chyba odgadł nad czym tak rozmyślał, bo poczochrał mnie przyjacielsko po włosach chcąc  dodać otuchy.

- Przestań się zamartwiać i jazda pod prysznic bo śmierdzisz a później pojedziemy po twoje rzeczy.- Rozkazał.

Jakiż on jest miły, ale tym razem miał racje waliło ode mnie strawionym alkoholem i papierosami. Posłusznie wstałem i
chciałem skierować się w stronę łazienki ,ale przecież nie miałem pojęcia gdzie ona jest.

- Na końcu korytarza ostatnie drzwi po lewej.- Uprzedził moje pytanie Aki.
                                                     
                                                            *       *       *     *     * 

     Stałem właśnie przed swoim domem , a właściwie willą zaciągając się dymem z papierosa. Wypalałem go powoli delektując się jego smakiem. Z fascynacją wpatrując się w białe  obłoczki  wydobywające się z moich ust ,które powoli ulatywały ku górze . W ten sposób właśnie  starałem  się uspokoić i przygotować psychicznie na to z czym za chwile będę musiał się zmierzyć.
    Za mną w samochodzie siedział Aki pokornie czekając aż wrócę z rzeczami. Nie poganiał mnie wiedział co czuje. Po pięciu minutach zgniotłem niedopałka i ruszyłem
żwawo przed siebie popychając dwuskrzydłowe drzwi wejściowe. Nie
spojrzałem w stronę salonu mając cichą nadzieje ,że nikogo tam nie
będzie, ale jak to mówią nadzieja matką głupich.

- Synu pozwól tu na chwilę.- Zanim zdążyłem wejść po schodach, usłyszałem stanowczy głos mojego ojca.

   No to się zaczyna. Z cierpiętniczą miną zawlokłem swój zadek do salonu. Jak się okazało w pomieszczeniu zebrała się cała moja rodzinka matka, ojciec i na dokładkę moja babka ,której szczerze nie znoszę.

- Potrzebujesz czegoś ojcze?- Spytałem udając grzecznego ,co rzadko mi się to zdarzało.

- Gdzie byłeś całą noc martwiliśmy się o ciebie z matką.- Zapytał udając troskę.

Prychnąłem, martwili jak to słowo ohydnie brzmi w jego ustach, martwiliście się o swoją reputacje a nie o mnie, rodzice od siedmiu boleści. Chciałeś raczej spytać czy nie
zrobiłem wam publicznie wstydu. Miałem ochotę powiedzieć im to wszystko
na głos, ale w ostatniej chwili się opamiętałem.

- Byłem u Aki’ego ojcze niepotrzebnie się martwiliście.- Odpowiedziałem specjalnie akcentując ostatnie słowo. Matka skrzywiła się na te słowa.

- Znowu byłeś u tego niewychowanego szczyla. Jego matka już dawno powinna go wydziedziczyć.- skwitowała z pogardą.

  Spiąłem  się lekko, mnie mogli obrażać i mną pomiatać ale od Akie’go niech się trzymają z daleka.

- Nie mów tak o nim, jest o wiele lepszym człowiekiem od ciebie .- Wysyczałem ostrzegawczo mrużąc oczy.

- Jak ty się odzywasz do matki?.- Poczułem jak mój ojciec uderza mnie w twarz. Nie dało to pożądanego rezultatu już dawno uodporniłem się na przemoc fizyczną ze strony ojca.

Z niewzruszonym wyrazem twarzy stałem tam i czekałem na kolejne poczynania moich
Opiekunów .

- Ekh.. dobrze wystarczy, nie po to cie tu tak naprawdę zawołaliśmy. Chcieliśmy z tobą porozmawiać o twoim zachowaniu, ponieważ do domu wraca twój brat i nie możesz mu sprawić żadnych kłopotów.- Mój ojciec w końcu wyjawił prawdziwy powód tej szopki ,a ja nie wytrzymałem, chciało mi się wrzeszczeć i płakać jednocześnie.

    Tyle razy odczuwałem to że faworyzują mojego brata i że ani trochę mnie
nie kochają, ale to wciąż tak cholernie boli. Zacząłem się śmiać jak obłąkane dziecko.

- Spokojnie o to nie musicie się martwić bo się wyprowadzam.-  ojciec uderzył mnie po raz kolejny rozcinając mi przy tym wargę.

- Zapomnij, nigdzie się nie wyprowadzasz ja ci dam zachciało ci się samodzielności!? Po tym co dla ciebie zrobiliśmy uciekasz!? Nie kurwa zostaniesz i będziesz żył tak jak ci każe, powinieneś się cieszyć ,że cie tu jeszcze trzymam, pieprzonego synka pedała który jest nieudacznikiem!- wrzeszczał, a ja stałem niewzruszony, wkurzając tym matkę.

- Dlaczego urodziłam takiego popaprańca jak  ty, mógłbyś chociaż udawać że jesteś w miarę normalny, stwarzać pozory i nie przynosić nam wstydu. Dlaczego nie możesz być taki jak twój brat!?-

  Znowu cholernie zabolało już nie mogłem być spokojny nie po takich słowach. Zaśmiałem się gorzko.
- Lepiej żebyście mnie nienawidzili takim, jakim jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę. A zresztą zapewniam was ,że nawet jakbym był taki jak mój brat to i tak byście mnie nie kochali. A wiecie dlaczego bo wy najnormalniej w świecie nie potraficie kochać, jesteście jak dwa jebane kawały lodu. Popieprzona rodzinka stwarzająca pozory normalnej. Matka dziwka ,a ojciec kat ,kurwa mać aż czuć ciepło domowego ogniska !- wpadłem w furię , nie czekając na ich reakcje wybiegłem z pomieszczenia kierując się do swojego pokoju.

   Wyprowadzę się stąd czy tego chcą czy nie. Wpadłem do swojego pokoju drzwi grzmotnęły z hukiem o ścianę. Pośpiesznie wyciągnąłem torbę podróżną z
szafy, pakowałem wszystko jak leci ciuchy, papiery ,wszystkie książki , moje oszczędności, które  sam zarobiłem. Na koniec zapakowałem do drewnianego futerału mojego kochanego elektryka. Wzmacniacz sobie odpuściłem nie miałem czasu na dwa kursy.
        Wziąłem wszystko i ruszyłem w drogę powrotną, u dołu schodów czekał mój
ojciec z chorym błyskiem w oku. Nie pieprzyłem się z nim, na dzień dobry jebnąłem go futerałem od gitary, padł jak długi na podłogę dając mi czas na ucieczkę. Biegnąc do samochodu Aki’ego słyszałem za sobą krzyki matki, które zapewne były wyzwiskami, a niech się drze jak dobrze pójdzie to nie zobaczę jej już nigdy więcej. Ta myśl napalała mnie optymizmem, z lekkim uśmiechem na twarzy wsiadłem do samochodu wcześniej
wrzucając rzeczy do bagażnika.
  Popatrzyłem na Aki’ego i wtedy chwilowy optymizm pękł niczym bańka mydlana. Poczułem jak moje oczy robią się wilgotne, a zaraz potem po policzkach spływają  słone łzy.  (dop.aut. Matko jak kotka z cieczką, ma straszne wahania nastrojów. :p)

     Rzadko płakałem prawie nigdy ,a gdy już mi się to zdarzało świadkiem mógł być tylko Aki.
- Jedźmy już..- wychrypiałem. Chłopak pogłaskał mnie czule po policzku jednocześnie przekręcając kluczyk w stacyjce. Spojrzałem ostatni raz na mój ,,dom'' odchodziłem stąd z przeświadczeniem ,że już nigdy tu nie wrócę. 

                  
            ,, Dom jest tam, gdzie Twoje serce...
                                 niekoniecznie tam, gdzie śpisz.''
         
 -Chloe Neill