środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 3 ,,Trapped in the past”

Ohayogozaimas.
Dziś po dłuższym czasie pojawia się trzeci rozdzialik, mimo braku komentarzy i tak jestem zadowolona z liczby odwiedzin. Jak to mówią nie od razu Rzym zbudowano!
Zapraszam do czytania.
Manami-chan
*******************************************************************************

           ,,Trapped in the past”
,,W pułapce przeszłości”

Rozdział 3
,, Ja nie jestem twoja gosposią !”


 Od mojej kłótni z rodzicami ,a tym samym wyprowadzki z domu  minął  już ponad tydzień. W  tym samym  czasie Aki zdążył załatwić wszystkie  formalności związane z przenosinami do nowej szkoły. Nie miał z tym większych problemów, moja poprzednia szkoła była placówką prywatną, a co za tym idzie  rzadko kiedy nauczyciele wpychali  nosa w nie swoje sprawy. Nie obchodziło ich dlaczego odszedłem ,zwłaszcza ,że nigdy szczególnie się nie wyróżniałem. Nie byłem ani wybitny, ani też nie sprawiałem kłopotów wychowawczych ,po prostu jeden z setki szarych uczniów.
     Jeśli chodzi o znajomych to nie będą za mną tęsknić bo osób tak zwanych nie posiadałem. Byłem i nadal jestem aspołecznym człowiekiem , nigdy nie byłem dobry w kontaktach międzyludzkich. Poniekąd przez to od pierwszych dni mojej edukacji szkolnej, rówieśnicy
przypięli mi metkę  stereotypowego Emo, który ma już i tak skopane życie więc czemu by go  do końca nie spierdolić  ,ot tak dla zabicia czasu .Logika niektórych ludzi mnie po prostu powala.   

 No cóż z początku było mi strasznie przykro, gdy ktoś specjalnie podstawiał mi  swoją zawszoną
szkitę albo wrzucał bento do śmietnika, ale z czasem się na to uodporniłem. Jak to mówią stałem i olewałem ich ciepłym moczem z góry. A jak to się objawiało? To proste ,gdy ktoś podstawił mi nogę ,leżałem na ziemi tak długo, aż mój oprawca  sobie poszedł, czasem nawet udawało mi się uciąć drzemkę w trakcie czekania, a jeśli chodziło o jedzenie to przestałem jeść w szkole i po kłopocie.  
       Nie było sytuacji z której nie wyszedłbym zwycięską  ręką. Mimo tego nieważne jakbym się nie starał taka sytuacja powtarzała się w każdej szkole z jaką miałem styczność , a było ich naprawdę dużo ,gdyż przez prace moich rodziców średnio co 3 miesiące zmieniałem otoczenie.
Miałem dość takiego życia , cieszyłem się że w końcu będę mógł egzystować w miarę spokojnie. Ostatni raz doświadczę uczucia bycia nowym w klasie ,nareszcie mogę zacząć od nowa.

       Napełniony wielką dozą pozytywnej energii zapinałem właśnie guziki swojej śnieżnobiałej koszuli. Poprawiłem sztywny kołnierzyk i po raz piąty już dzisiaj przejrzałem się z lustrze. Krytycznym wzrokiem  zlustrowałem swoją sylwetkę, przygładziłem niesforne kosmyki włosów. Nie doszukując się żadnych defektów w swoim wyglądzie zamruczałem z aprobatą. Przymierzałem właśnie swój nowy mundurek ,a właściwie to szykowałem się do wyjścia ,gdyż za niecałe 40 minut miałem zmierzyć się z realiami nowej placówki oświatowej.

    Nie denerwowałem się  zbytnio tym co mnie czeka podchodziłem do tego na luzie co ma być to
będzie. Upewniwszy się jeszcze uprzednio czy wszystko spakowałem zarzuciłem  plecak na jedno ramie i wyszedłem z pokoju. Schodząc po schodach uświadomiłem sobie ,że od pewnego czasu mój żołądek domaga się pokarmu, żeby zaspokoić to iście lidzką potrzebę skierowałem swe kroki do kuchni. W pomieszczeniu zastałem swojego kuzyna  odzianego w różowy fartuszek , który niczym przykładna gospodyni domowa szykowała śniadanie.  Nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie to, że pod ów fartuszkiem znajdowały się tylko samotne bokserki ,a reszta ciała pozostała w negliżu. Parsknąłem  śmiechem kręcąc z politowaniem głową,  w takim tępię to sąsiedzi uznają nas za kochanków ,a nie za kuzynów.

- Ekhm! nie za gorąco ci.- odezwałem się zwracając tym samym
na siebie  uwagę.
 Aki wzdrygnął się ,najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z mojej obecności.  Okręcił  się na pięcie spoglądając na mnie z wyrzutem.

- Straszysz ludzi, i tak wiesz strasznie mi gorąco.- odburknął uśmiechając się zadziornie.

- Ale z ciebie strachliwa gosposia.- Postanowiłem trochę się. z nim podrażnić w końcu należy mi
sie jakaś rozrywka w tym marnym życiu.

- Ja ci dam gosposie nie będę ci gotował. Siadaj.- Rozkazał i wbrew swoim słowom postawił na stole talerz kanapek.

Zaśmiałem się. To co powie Aki zawsze różni się od tego co robi, cały on.

- Dobrze mamo.- Wykonałem jego polecenie wcześniej odkładając plecak gdzieś na bok.

W chwili w której odgryzłem kawałek kanapki zostałem z premedytacją pacnięty w tył głowy. Zacząłem się krztusić. Gdy doszedłem do siebie z miną zbitego psa spojrzałem  na Aki’ego.

-Za co?.- wybełkotałem uporczywie się w niego wpatrując.

- No jak to za co? oczywiście ,że za niewinność.- oznajmił czochrając mnie po
włosach.

   Po spożyciu wszystkiego co znajdowało się na talerzu  i podziękowaniu za posiłek wstałem od stołu z zamiarem wyjścia ,ale zostałem powstrzymany.

- A ty dokąd?.- zdziwił się Aki.

- He.. – mało inteligentny dźwięk wydobył się z moich ust. -No do szkoły chyba
nie?.-dodałem szybko z niepewnością w głosie nie bardzo rozumiejąc o co
mu chodzi.

- Tak ubrany?. Nawet koszuli nie zapiąłeś.- odrzekł w końcu.

Znowu nie rozumiałem przecież była zapięta....I wtedy zrozumiałem ,że przecież zostawiłem z trzy guziki niezapięte ,tak by odsłaniały co nieco. Z moich ust wyrwało się tylko ciche  ,, o nie’’ , a chwile potem zostałem zaatakowany. Nie zdążyłem zareagować Aki w błyskawicznym
tępię znalazł się obok mnie przygwożdżając do pobliskiej ściany. Jedną ręką skrępował moje nadgarstki, a drugą  zapinał ostatnie guziki koszuli uśmiechając się przy tym triumfalnie.

Próbowałem się wyrwać ,ale po paru minutach stwierdziłem , że wykonuje syzyfową prace ,Aki był ode mnie o wiele silniejszy. W końcu zadowolony z siebie odsunął sie ode mnie.

- No i teraz jest dobrze. Weź plecak i poczekaj na mnie pójdę się
ubrać i cię odwiozę.-

Popatrzyłem na niego z miną cierpiętnika ,ale pokiwałem przytakująco  głową. Po otrzymaniu potwierdzenia Aki opuścił pomieszczenie ,zostawiając mnie samego.

- Mamuśka się znalazła.- burknąłem cicho, żeby mnie nie usłyszał.

- Słyszałem!!!- ups..a jednak usłyszał.
        
      
       Droga do szkoły dłużyła  mi się niemiłosiernie ,oczywiście nadal udawałem obrażonego ,toteż o żadnej rozmowie z Akim nie było  mowy. On oczywiście był tym iście rozbawiony , bo zachowywałem się w jego mniemaniu zapewne jak 14 letnia panienka. Z wielkim bananem na twarzy nucił sobie jakąś piosenkę co chwile zerkając w moją stronę. Normalnie nawdychał się jakich wyziewów z szamba i dlatego mu było tak wesoło.

Westchnąłem dając mu do zrozumienia ,że może zacząć próbować mnie jakąś ułaskawić. Uśmiechnął się jeszcze bardziej o ile to w ogóle było możliwe i podjął się tej trudnej misji.

- Niech  Kei-chan się nie gniewa na swojego kochanego Akisia. Akiś chciał dopsie bo on koffa Keisuke tak bajdzo bajdzo bajdzo i nie Ce, żeby go ktoś przeleciał bo go skszywdzi i Kei bedzie smutał.- wyznał niczym pięcioletnie dziecko.

I moją powagę szlak trafił, wybuchłem gromkim śmiechem , co ja mówię zacząłem  się tam wprost  dławić własną śliną. Starłem łzy spływające mi po policzkach uspakajając powoli oddech.

-Dobrze wybaczę ci mój kochany Akisiu.- wydukałem w końcu, patrząc na niego z rozbawieniem.

Aki zatrzymał samochód najwyraźniej byłem tak pochłonięty dławieniem się ,że nie zauważyłem że byliśmy już na miejscu.  Nie czekając na jego odpowiedz wyskoczyłem z samochodu
rzucając tylko krótkie na razie. Skierowałem swe kroki w kierunku szkoły ,która swoja drogą była ogromna. Przekroczyłem próg holu a wszystkie spojrzenia osób tam przebywających skierowały się właśnie w moją  stronę. Poczułem się jak małpa w zoo, ale mimo to dzielnie parłem naprzód wprost do gabinetu dyrektora.
     Znałem drogę, wczoraj zostałem poinstruowany przez sekretarkę jak tam dotrzeć.  Zajęło mi to ponad 10 minut w ciągu ,których byłem molestowany wzrokiem.  Najwyraźniej nie
tylko ludzie z holu lubili się patrzeć na innych ,w sumie ciekawe hobby mają.

    W końcu stanąłem pod upragnionymi drzwiami, zapukałem i słysząc ciche proszę wszedłem do pomieszczenia. Gabinet był ogromny jak zresztą wszystko w tej szkole ,na samym środku przy mahoniowym biurku siedział łysy ,gruby mężczyzna po 40 ,standard, każdy dyrektor tak wyglądał.

-Dzień dobry jestem Hatoyama Keisuke.- przedstawiłem się ,skłaniając lekko głowę.

Na dźwięk mojego nazwiska na twarzy mężczyzny wykwitł szeroki uśmiech. Mogłem się tego spodziewać w końcu sieć hoteli rodziny Hatoyama znana jest w całej Japonii, a to że przeniosłem
się tu z prywatnej szkoły potwierdza tylko fakt ,iż jestem tym za kogo mnie uważają.

- Ach witam,  witam chłopcze właśnie na ciebie czekałem. Siadaj proszę- zaszczebiotał, wskazując mi fotel naprzeciwko siebie.

Posłusznie zająłem wyznaczone miejsce ,uśmiechając się sztucznie. Niedobrze mi się robiło gdy patrzyłem na darcia, wiedziałem o co mu chodziło, zawsze chodzi o jedno czyli o pieniądze. Pewnie będzie zawiedziony gdy sie dowie, że spierdoliłem z domu i pasożytuje na kuzynie.
   Po namyśle jednak stwierdzam ,że  lepiej żeby nie wiedział bo jeszcze kuratora zawiadomi ,a ja tam wracać nie zamierzam. Siedziałem tak i słuchałem jaki to zaszczyt  dla nich, że zdecydowałem się na wybór ich szkoły , że dobrze wybrałem itp. w skrócie lizał mi dupę na
wszystkie możliwe sposoby.
      Pod koniec jeszcze przyczepił się do  koloru moich włosów, pouczając mnie ,że nie powinienem ich farbować. Jak zwykle to samo, każdemu z osobna muszę tłumaczyć, że są naturalnie białe i, że mam coś z albinosa. 
Dyrektor był zdziwiony ,ale mi uwierzył, przynajmniej on jeden.

          Po skończonej rozmowie wręczył mi mój plan lekcji , wyszedł na chwile każąc mi poczekać, wrócił po pięciu minutach z jakąś nauczycielką ,jak mniemam była to moja wychowawczyni. Nie pomyliłem się.

- Keisuke to jest Pani Ayano Ihara od dziś będzie twoim nowym wychowawcą .- Skłoniłem się w jej stronę w geście przywitania.

- Choć zaprowadzę cie do twojej klasy, zaraz zacznie się lekcja.- oznajmiła i bez zbędnych
ceregieli wyszła z gabinetu.

Wlokłem się tak za nią idąc pustym już na szczęście korytarzem. Mimo pośpiechu i tak było już  sporo po  dzwonku. Zastanawiałem się ileż to panna Ayano mogła mieć lat wyglądała na jakieś 23 jak nie więcej, jednak nie zdążyłem potwierdzić swojej tezy ,gdyż doszliśmy do celu i musiałem się skupić na tym co znajduje się przede mną. Weszliśmy do klasy w której momentalnie zapanowała cisza.

- Jak widzicie mamy nowego kolegę w klasie, to jest Keisuke Hatoyama.- po klasie przeszedł cichy szmer, wszyscy wlepiali we mnie swoje gały jak był bym jakimś ginącym gatunkiem.

Jedna uczennica podniosła rękę do góry ,a ja już dobrze wiedziałem o co zapyta.

- Ten Hatoyama od hoteli?.- No i proszę miałem racje.

Już chciałem jej coś odpowiedzieć, ale za sobą usłyszałem trzask otwieranych drzwi, a potem coś z impetem na mnie wpadło. Zachwiałem się i spotkałem się twarzą z zimną posadzką, chyba miałem dejavu.  Nie na pewno to był przypadek, podniosłem się powoli do pionu ,ale co dziwne
nie zarejestrowałem żadnych śmiechów czy tym podobnych odgłosów ,w pomieszczeniu za to zapanowała złowroga cisza.

Odwróciłem się do mojego oprawcy z żądzą  mordu w oczach.

- Kurwa może byś lepiej patrzył jak leziesz?.- wysyczałem lustrując go wzrokiem, i chyba pożałuje moich słów.

  Z metr ode mnie stał koleś żywcem wyciągnięty z filmu o jakuzie ,a jakby tego jeszcze było mało  był  kurewsko przystojny - krótkie czarne włosy kontrastowały z  orzechowymi tęczówkami nadając jego spojrzeniu magnetyzmu, pod opiętą koszulą  można było dostrzec zarys mięśni, był ode mnie znacznie wyższy, na karku miał wytatuowany czarny symbol ,a w ustach miętosił niedopałka.  A najbardziej niepokoił mnie fakt ,że skądś go kurde kojarzyłem tylko za cholerę nie mogłem sobie przypomnieć  skąd.

- Czyżby świeże mięso?.- zapytał ,nic sobie nie robiąc z moich wcześniejszych  słów.

Zdębiałem jak on mnie nazwał?.

- Jak się wabisz szczylu?- zwrócił się do mnie uśmiechając się przy tym  kpiąco .

 W tym momencie poczułem ,że coś we mnie pęka, zagotowało się we mnie, nie rozumiałem jak można być ,aż tak aroganckim i bezczelnym jednocześnie.

- Słuchaj no ty pieprzony gnoju ja się nie wabię a nazywam ,nie jestem psem! - Wydarłem się mierząc w niego oskarżycielsko palcem.
Na nim nie zrobiło to najmniejszego wrażenia, najnormalniej w świecie mnie olał.

-Ty- wskazał palcem na najbliżej siedząca dziewczynę.- Jak on sie wabi pewnie wiesz to mów.- rozkazał.

- Kei..suke Ha..toyama.- wydukała.

Coś czułem że wydała na mnie wyrok, który przypieczętuje mój los. No i jak zwykle się nie pomyliłem reakcja była natychmiastowa, z jego twarzy zszedł uśmiech ustępując  miejsca
grymasowi złości .

- Bogaty przydupas co, gorszego ścierwa do klasy nam wpierdolić nie mogli.- wypowiedział to z taką nienawiścią w głosie, że aż zrobiło mi się niedobrze, poczułem jak świat mi wiruje.

   Miałem ochotę  śmiać się, płakać i krzyczeć jednocześnie.  Dlaczego życie znowu mnie gnębi? Co ja takiego zrobiłem światu ,że mnie aż tak nienawidzi. Mój oprawca chyba zobaczył do jakiego stanu mnie doprowadził , usatysfakcjonowany wyminął mnie i usiadł w swojej ławce.

- No dobrze skoro już sobie pogadaliście to może usiądziesz, z tyłu masz wolne
miejsce.- Pierwszy raz od kilkunastu minut głos zabrała pani Ihara.

  Ta to miała zapłon, nie ma co po prostu torpeda.  Skinąłem głowa i ruszyłem w kierunku swojej ławki. Pech chciał ,że przechodziłem koło ławki tego chłopaka, a on był na tyle wredny żeby podstawić mi swoją brudną szkite. I tak oto po raz drugi już dzisiaj moja twarz spotkała się z
chłodem posadzki.  Moje szkolne życie zapowiada się wprost cudownie.         

2 komentarze:

  1. No no. Historia wciąga coraz bardziej. Jestem ciekawa co będzie dalej.
    Życzę weny i czekam na dalszy rozwój akcji.

    ~Alois
    bolesnarzeczywistosc-yaoi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. He he he zaczyna się zabawa :D Super rozdział. Ja chce następny teraz zaraz już. :* Pisz szybko.

    Twoja koffciana nee-chan

    OdpowiedzUsuń